Każdy, kto spodziewał się w piątkowych kwalifikacjach w Ruce dalekich lotów Polaków, srogo się zawiódł. To zdecydowanie nie był dzień Biało-Czerwonych. Dość powiedzieć, że najlepszy wynik na Rukatunturi uzyskał Piotr Żyła, który... zajął dopiero 29. miejsce.
Aleksander Zniszczoł był 31., Kamil Stoch 35., zmagający się ostatnio z infekcją Dawid Kubacki 39., a Paweł Wąsek - 46. (---> RELACJA). Dobra wiadomość jednak jest taka, że w sobotnim konkursie skoczkowie wystąpią w komplecie.
Z czego wynikała słabsza postawa podopiecznych Thomasa Thurnbichlera? - Przez ostatnie dwa dni w ogóle nie trenowaliśmy. Dlatego skoczkowie musieli się w pierwszym skoku zaadaptować do skoczni i warunków. Krok po kroku dopasowali się do tego wszystkiego. W kwalifikacjach wszyscy byli nieco nerwowi - wytłumaczył trener w rozmowie z Interią Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bajeczne wakacje. Tak wypoczywa rywalka Świątek
- To spowodowało, że jeździli trochę za wysoko na rozbiegu, a to z kolei przekładało się na to, że brakowało energii, a na tej skoczni jest to bardzo ważne. Każdy błąd na progu może powodować nawet stratę 20 metrów - zauważył szkoleniowiec.
Czy kibice powinni mieć powodu do niepokoju? Niekoniecznie. Austriak zapewnił, że sztab i zawodnicy przeanalizują to, co stało się w piątek i teraz będzie już tylko lepiej.
- Musimy robić kolejne kroki do przodu. Na pewno sytuacji nie ułatwia to, że wszyscy są nieco chorzy, ale i z tym sobie poradzimy. Na pewno czeka nas analiza tego, co się działo w piątek na skoczni po to, by już w sobotę było o wiele lepiej - uspokoił Thomas Thurnbichler.
Czytaj także:
Fatalne skoki Polaków! Co się stało?
"Duży problem". Stoch wskazał, co się stało w Ruce