Od samego początku sezonu polscy skoczkowie radzą sobie fatalnie. Dość powiedzieć, że żadnego z Biało-Czerwonych nie ma nawet w czołowej dwudziestce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach narciarskich.
Stąd też spora nadzieja była pokładana na PolSKI Turniej. Podczas niego miały odbyć się trzy konkursy zaliczane do klasyfikacji generalnej PŚ. Ostatecznie jednak rywalizacja w Szczyrku została przerwana z uwagi na fatalne warunki. Wówczas na prowadzeniu był Dawid Kubacki, ale swoich prób nie oddali 10 skoczków.
Po tym, jak zawodnicy przenieśli się do Zakopanego, w sobotę przystąpili do pierwszego w tym sezonie konkursu drużynowego. Polacy zajęli 6. miejsce, a w zawodach wzięli udział Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Paweł Wąsek oraz Aleksander Zniszczoł.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie jest żart. Tak trenują polscy skoczkowie
Pierwszy z wymienionych najpierw osiągnął 127,5 metrów, a później 122,5. - Ten pierwszy skok rzeczywiście nie był zły. Drugi to już było trochę po staremu, to co było wczoraj, czyli za bardzo do kierunku i się skończyło, jak się skończyło - ocenił Stoch w rozmowie z Eurosportem.
- Szkoda, bo przy takiej publiczności, w takiej atmosferze chce się robić wszystko dobrze. Przykro, że trzeba ze spuszczoną głową i na tarczy stąd wyjechać, ale jeszcze jutro jest dzień kolejny i trzeba się zebrać w sobie - dodał do jedynego pytania, które zadał mu dziennikarz Kacper Merk.
W niedzielę (21 stycznia) w Zakopanem odbędzie się konkurs indywidualny. Początek o godzinie 16:00, a relacja tekstowa "na żywo" w serwisie WP SportoweFakty. W stawce ośmiu reprezentantów Polski.
Przeczytaj także:
"Co tu dużo gadać". Polak jasno o swojej formie
Trener skoczków zaryzykował. I tą decyzją wygrał [OPINIA]