Polacy stworzą skocznię, jakiej świat nie widział. Oto szczegóły

PAP / Zbigniew Meisser / Na zdjęciu: Jan Winkiel
PAP / Zbigniew Meisser / Na zdjęciu: Jan Winkiel

Niedługo w Polsce dojdzie do rewolucji. - Głównym celem jest poszerzenie bazy trenerskiej - zdradza Jan Winkiel. Pojawi się również przenośna skocznia. Na temat szkolenia dzieci w całej Polsce wypowiedział się także Maciej Maciusiak.

W tym artykule dowiesz się o:

Skoki narciarskie to domena południa naszego kraju, a już szczególnie miejscowości położonych najbliżej gór. Niektórzy uważają, że trzeba to zmienić, a skocznie narciarskie powinny się pojawić na terenie całej Polski.

Nowy projekt

Jan Winkiel w rozmowie z WP SportoweFakty mówi otwarcie, że Polski Związek Narciarski na pewno nie może sam wybudować takich obiektów, gdyż nie posiada do tego odpowiedniego budżetu oraz możliwości i umiejętności budowalnych. PZN może za to pomóc przy powstawaniu projektu. Jeden nawet już jest w trakcie realizacji.

- Jesteśmy teraz na etapie stworzenia nieszablonowej skoczni przenośnej. Chcemy z nią jeździć i rozkładać ją po Polsce oraz angażować więcej ludzi. Jeśli chodzi o te małe obiekty, to najważniejsze, aby byli trenerzy. Wybudowanie samej skoczni, aby stała pusta, nic nie daje. Głównym celem jest poszerzenie bazy trenerskiej, łącznie z zaangażowaniem nauczycieli wychowania fizycznego - zdradza.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie robiła tego od ponad dwóch lat. W końcu się przełamała!

Będzie to bardzo mały obiekt (K-2 - dop.red.). Na takim dzieci dostaną możliwość złapania pierwszego kontaktu z tą dyscypliną. Pojawi się on jednak głównie na południu Polski, ponieważ stamtąd najłatwiej zabrać później chętnych na "normalne skocznie". Zdaniem Winkiela dobrze by było, gdyby powstały jeszcze obiekty K-4, K-10 i maksymalnie K-20. Więcej się ich nie przyda, gdyż później chłopaki oraz dziewczyny wraz z wiekiem muszą zacząć trenować na kompleksach, jak w Szczyrku czy Zakopanem.

Co ważne, jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, konstrukcja w różnych miejscowościach powinna zawitać już w przyszłym sezonie. Jeśli chodzi o szkolenie, to wdrażana jest akademia trenerska. Zmienia się także regulamin licencyjny, a Polski Związek Narciarski odbył już pierwsze spotkania instruktażowe.

Szkolenie w całej Polsce

Maciej Maciusiak w rozmowie z naszym portalem zauważa, że taka skocznia była już rozłożona w Wiśle, a kibice mogli ją sprawdzić. Według niego warto zachęcać do budowania obiektów w większej liczbie miejscowości, aby dzieci mogły "chwycić bakcyla". Później miałyby możliwość pójścia do szkoły sportowej w Zakopanem czy Szczyrku, gdzie istnieją również szkoły podstawowe. Zgadza się jednocześnie, że w taki projekt, oprócz Polskiego Związku Narciarskiego, muszą być zaangażowane inne jednostki.

- W takim przypadku główna rola przypada gminom czy miastom, aby taki pomysł promować i wykorzystywać popularność skoków narciarskich. Teoretycznie ta dyscyplina niby jest dla każdego, ale to nie jest tak, że ktoś założy narty i już. Potrzeba wielu lat treningów, żeby skoczyć, chociażby na skoczni K-20. Na pewno taka idea jest dobra, lecz w Polsce funkcjonują głównie dwa ośrodki w Beskidach i Zakopanem. Trudno namówić kogoś z Warszawy czy Pomorza - przyznaje.

Zdradza również, że pojawiła się próba naprawienia skoczni w Karpaczu, jednak wraz z Adamem Małyszem przekonywali, aby zrezygnować z tego, gdyż lepiej skoncentrować się na budowie nowego obiektu. Rada Miasta jest tym zainteresowana. - Ostatnio nawet rozmawialiśmy, ponieważ powstał pomysł wyłożenia maty, zamiast igielitu. Takie coś wykonuje jedna firma na świecie. Coś się tam dzieje - przekonuje Maciusiak.

Aczkolwiek nie ukrywa, że w przeszłości proces szkolenia był prostszy. Głównie dlatego, że przed laty ludzie na Podhalu budowali skocznie wokół domów, a dzieci przychodzące do klubów już coś potrafiły. Mimo wszystko w Wiśle funkcjonuje duży klub, w którym jest sporo dzieci. W "Orlen Cup" za to pojawia się wielu uczestników, a poziom zawodów jest wysoki. Nabór cały czas trwa, dlatego nie można mówić o jakimś kryzysie w zakresie szukania potencjalnych następców Kamila Stocha czy Dawida Kubackiego.

Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Maturę zdał pod koniec kariery. Takie wykształcenie ma Małysz

Komentarze (8)
avatar
MarioZam
25.02.2024
Zgłoś do moderacji
14
0
Odpowiedz
Lepiej te pieniądze przeznaczyć na trasy biegowe. Nie muszą być w górach , w lecie mogą być jako trasy dla rolkarzy i rowerzystów. Taniej i dla większej rzeszy chętnych. Skoki są dla wąskiej g Czytaj całość
avatar
Batyra
25.02.2024
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Wy przestańcie kombinować i myśleć tylko jak zarobić więcej kasy.W czasach Wojtka Fortuny zawodnik skakał w czapce ,nie miał kasków ochronnych,wiatr wiał skąd chciał a zawodnik skakał i nie rob Czytaj całość
avatar
Marian Szyma
25.02.2024
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
Mamy tyle gór a skocznie dwie , dlaczego nie ma skoczni w Bieszczadach w Karkonoszach, więcej skoczni to więcej skoczków to większa popularyzacja dyscypliny 
avatar
neptun
25.02.2024
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Ja nie widzę sensu inwestowania w sporty zimowe pod chmurką przez ocieplenie klimatu.Brak śniegu,wiatr itp.Do tego małe zainteresowanie spowodowane słabymi wynikami naszych zawodników.! 
avatar
Greatiers
25.02.2024
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Skocznie w Małopolsce. bo na północy Polski albo w Warszawie to niepotrzebne. Szkoła trenerska na Podkarpaciu. Uczą się chłopaki jak wyciągać kasę.