Do awansu do drugiej serii zabrakło niewiele. Kamil Stoch uzyskał 94,5 metra, a jego nota to 120,8. By znaleźć się w trzydziestce, potrzebował oceny dokładnie o punkt większej. Niedosyt jest duży, bo trzykrotny mistrz olimpijski liczył na dobry występ w Trondheim.
Mimo odległego miejsca Stoch był w dobrym humorze. O samej skoczni nie miał negatywnego zdania. - Ta nowa skocznia jest przyjemna. Moje skoki tego nie odzwierciedlają, ale ogólnie ten rozbieg jest łagodny, jedzie się jak po stole, utula do snu. I dlatego te skoki były strasznie spóźnione - powiedział z uśmiechem.
Stoch zwrócił uwagę na to, że nie pomogły poprawki, które wykonał w swojej pozycji najazdowej. - Niby poprawiłem prędkości, trener się cieszył. Niby wszystko pięknie wygląda, ale nie mogłem się wstrzelić w próg. Trudno powiedzieć coś więcej. Świat się nie wali, ale niesmak pozostaje i przykro w sercu dalej jest - dodał polski skoczek.
ZOBACZ WIDEO: Romantycznie. Zobacz, gdzie Justyna Żyła wybrała się z ukochanym
W środę Stoch będzie miał kolejną okazję do skoków w Trondheim. Tym razem na dużej skoczni, a dodajmy, że właśnie w tym norweskim mieście za rok odbędą się mistrzostwa świata. - Chciałbym doświadczyć tej nowej paraboli i trochę dłuższego lotu - stwierdził Stoch.
Obecny w studiu Eurosportu trener Maciej Maciusiak przeanalizował skok Stocha i wskazał, co było główną przyczyną nieudanego występu. - Kamil wcześnie zaczął odbicie. Poszło to na dwa razy. Większych błędów nie było, ale to był spóźniony skok. Zaczął odbicie, wstrzymał je i nie poszła pełna moc na progu - powiedział szkoleniowiec.
Kolejny konkurs Pucharu Świata w Trondheim - tym razem na dużej skoczni - rozegrany zostanie w środę (13 marca). Transmisja w TVN, Eurosporcie 1 i Playerze. Tekstową relację z zawodów przeprowadzi portal WP SportoweFakty.
Czytaj także:
Są nowe informacje ws. byłego trenera polskich skoczków
Bez optymizmu po treningach. Rozczarowujące wyniki Polaków