Severin Freund wynagrodził cierpliwość rodaków

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Po pierwszym konkursie w Planicy okazało się, że Słoweniec nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i w finale PŚ zaczęły się kalkulacje. Po pierwszej serii Niemiec był siódmy, choć z niewielką stratą do podium. W drugim skoku zrobił wszystko, co było w jego mocy, ale nie był zadowolony ze swojego występu. Wszystko było w rękach rywali, ale wydawało się, że to niemożliwe, by będący w świetnej formie Prevc nie wygrał po raz kolejny. Tymczasem do Niemca uśmiechnął się los, Schlierenzauerowi próba zupełnie nie wyszła i uplasował się za Freundem, a Jurij Tepes popisał się tak znakomitym skokiem, że Prevc nie był w stanie go przeskoczyć. Kiedy wszystko wydawało się przesądzone, okazało się, że Niemiec i Słoweniec będą mieć dokładnie taką samą liczbę punktów. Regulamin mówi jednak, że zwycięzcą zostanie ten, kto ma więcej wygranych konkursów, a Freund miał ich na koncie więcej.
Na pocieszenie, Prevc wygrał małą kryształową kulę za klasyfikację w lotach narciarskich. Severin Freund natomiast został trzecim skoczkiem z Niemiec, który w przekroju całego sezonu okazał się najlepszy.

- Celem w niedzielnym konkursie rzeczywiście było podium, czego nie udało mi się dokonać. Do samego końca nie miałem pojęcia, jak się wszystko potoczy. Wiedziałem, że Peter skacze bardzo równo i daleko. W ten weekend był najlepszy i było jasne, że będzie bardzo ciężko. W pierwszym skoku nie poczułem zbyt dobrze skoczni, druga próba była już standardowa. Miałem jednak wrażenie, że już po wszystkim, okazało się inaczej. Nie spodziewałem się takich skoków Schlierenzauera i Tepesa. Ogólnie wolę wygrywać dzięki swoim dobrym rezultatom niż być zależny od innych - opowiadał świeżo upieczony zdobywca Pucharu Świata.

Co więcej, reprezentacja Niemiec zwyciężyła w Pucharze Narodów, a pomogli w tym także Richard Freitag, Marinus Kraus, Markus Eisenbichler i w mniejszym stopniu Andreas Wellinger, który przez problemy zdrowotne stracił część sezonu.
Niemcy znów liczą się w skokach narciarskich Niemcy znów liczą się w skokach narciarskich
Po latach zupełnych niepowodzeń, nasi zachodni sąsiedzi znów mogą się cieszyć z sukcesów na skoczniach. Pomimo słabszych wyników, frekwencja w Oberstdorfie, Garmisch-Partenkirchen, Willingen czy Titisee-Neustadt, zawsze dopisywała. Niemcy byli cierpliwi i w końcu doczekali się trzeciego w historii sukcesu wielkości zwycięstwa w Pucharze Świata.

Z drugiej strony, na tle Norwegów i Austriaków, widać, że w niemieckim systemie szkolenia coś poszło nie tak. Może zachłyśnięto się sukcesami Schmitta i Hannawalda, zapominając o pielęgnowaniu nowych, młodych talentów? Nie sposób nie zauważyć, że obaj wielcy zawodnicy, nie byli w stanie utrzymywać się przez kilka kolejnych lat wysokiej formy. Hannawald przedwcześnie zakończył karierę, a Schmitt, mimo że wciąż skakał, nie nawiązywał do swoich sukcesów z przeszłości.

Boom na skoki narciarskie w Niemczech z pewnością przeminął, ale dyscyplina ta zyskała takie grono fanów, że odrodzona reprezentacja w kolejnym sezonie może oczekiwać solidnego wsparcia. Werner Schuster poukładał drużynę, która potrzebowała kilku lat, żeby dojrzeć. Austriacki szkoleniowiec doprowadził ją na szczyt, ale konkurencja jest tak duża, że trudno jest powiedzieć, że Niemcy zupełnie zdominowali sezon.



Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Severin Freund pozostanie w czołówce Pucharu Świata w kolejnych latach?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×