Severin Freund wynagrodził cierpliwość rodaków
Dominika Pawlik
Zmiany nadeszły w 2008 roku, kiedy na stanowisku trenera został zatrudniony Werner Schuster, zmieniając Petera Rohweina. Efekty widoczne były niemal od razu, po kilku latach lepszych i gorszych występów, do równiejszej dyspozycji powrócił Martin Schmitt, nie wygrywając co prawda żadnego z konkursów, ale dwukrotnie stając na podium. Ostatecznie skoczek nie punktował tylko w dwóch konkursach (w premierowym w Kuusamo zajął 39. miejsce, natomiast w Japonii nie startował), a w pozostałych zawsze mieścił się w Top 20. Schmitt zajął także 4. miejsce w Turnieju Czterech Skoczni, co było jego drugim najlepszym rezultatem w karierze (dwa razy plasował się na trzecim miejscu, tyle samo razy na czwartym).
W roku olimpijskim pokonał rywali podczas mistrzostw świata na skoczni mamuciej w Harrachovie, odnosząc pierwszy tak znaczący sukces. W Soczi do medalu indywidualnego brakowało niewiele na dużym obiekcie, ale wraz z drużyną sięgnął po złoto. Pięć konkursowych zwycięstw pozwoliło mu na zajęcie trzeciego miejsca na koniec sezonu.
Stworzyła się presja wokół zawodnika, bo jego trzecie miejsce sprawiło, że zarówno niemieccy eksperci (w tym także Sven Hannawald), jak i kibice, oczekiwali, że Freund powalczy o najwyższe cele. W Turnieju Czterech Skoczni nie udało mu się, ale Niemiec mimo to cały czas był blisko czołówki. Przeczekał szaleństwa Andersa Fannemela i Stefana Krafta. Od stycznia zupełnie zdominował cykl Pucharu Świata, a także mistrzostwa w Falun, będąc razem z Rune Veltą jedną z najjaśniejszych gwiazd. Podbudowany znakomitymi rezultatami, nie miał sobie równych w Kuopio, Trondheim i Oslo. Choć za plecami czaił się Peter Prevc, Niemiec w tej formie wydawał się nie do zatrzymania.