Maciej Kot, aktualnie siódmy zawodnik klasyfikacji generalnej PŚ w skokach narciarskich, opowiedział o swoich odczuciach po zmaganiach w Kuusamo, gdzie udowodnił, że obecnie należy do ścisłej światowej czołówki w tej dyscyplinie.
[b]
WP SportoweFakty: Po zajęciu 5. i 8. miejsca na Rukatunturi wrócił pan do kraju w pełni zadowolony czy jednak rozczarowany, że w sobotę podium uciekło (3. miejsce na półmetku zawodów)?[/b]
Maciej Kot: Powiem inaczej, jest u mnie lekki niedosyt, ale nie nazwałbym tego rozczarowaniem. Wiemy, jakie jest Kuusamo, równie dobrze mogło być zdecydowanie gorzej, bo np. miałbym jeszcze większego pecha do warunków. W Finlandii powtórzyłem skoki z treningów, które pozwalają mi walczyć z najlepszymi. Tym samym, mimo braku miejsca na podium, jestem zadowolony z tego weekendu. W sportowej rywalizacji znalazłem potwierdzenie, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Rafał Kot, analizując sobotni konkurs dla WP SportoweFakty, przyznał, że pana drugi skok w tych zawodach, który spowodował spadek z 3. na 8. lokatę, był słabszy przede wszystkim ze względu na niekorzystne warunki. Tak było w rzeczywistości?
- Tak. Zaraz po skoku miałem odczucia, że był on dobry. Niestety, tuż po wyjściu z progu powietrze było niekorzystne. Straciłem wysokość w locie i więcej nie dało się z tego wyciągnąć. Moje odczucia potwierdził później trener Horngacher. Takie jest jednak Kuusamo. Rywale w identycznych warunkach skakali podobnie. Tak samo Kamil Stoch, który w sobotę również nie miał szczęścia do wiatru, więcej nie był w stanie zdziałać. Mimo wszystko cieszmy się, że oba konkursy zostały przeprowadzone.
ZOBACZ WIDEO Adam Małysz: Maciej Kot pokazał, że umie wykorzystać potencjał
To zasługa przede wszystkim nowych siatek zabezpieczających Rukatunturi od wiatru z południowej strony?
- Tak. Z tego, co pamiętam w piątek, gdy było niemal bezwietrznie, one w ogóle nie były założone. Natomiast już w sobotę bardzo się przydały. Gdy wyszliśmy z hotelu, wiało bardzo mocno. Nie mieliśmy wówczas nadziei na skakanie. Tymczasem dzięki siatkom na skoczni warunki były na tyle dobre, że można było sprawnie i bezpiecznie przeprowadzić konkurs. Oczywiście nie było tak sprawiedliwie jak w piątek, ale siatki zdały swój egzamin, ponieważ umożliwiły wówczas w ogóle skakanie.
Kolejny przystanek Pucharu Świata to Klingenthal. Vogtlandarena również bywa kapryśna pod względem wiatru, ale dla Polaków w ostatnich latach była zdecydowanie bardziej szczęśliwa niż Rukatunturi w Kuusamo.
- Wystarczy sobie przypomnieć 2013 rok, gdy Krzysiek Biegun wygrał w Klingenthal zawody w swoim debiucie w Pucharze Świata, a dodatkowo jeszcze trzech Polaków (Jan Ziobro, Piotr Żyła i Maciej Kot - przyp. red.) było w czołowej dziesiątce. Skocznie znamy bardzo dobrze, ponieważ często jeździliśmy skakać na tym obiekcie podczas zgrupowań. Na pewno sama Vogtlandarena, tak jak pan wspomniał, jest podatna na warunki pogodowe, ale nie przejmujemy się tym. Jedziemy tam oddawać takie skoki jak na treningach i na pewno stać nas na walkę o wysokie miejsca, zwłaszcza że w Niemczech zostanie rozegrany również konkurs drużynowy.
W Kuusamo oprócz Polaków bardzo dobrze zespołowo skakali Niemcy i Austriacy. Możemy zatem powiedzieć, że w Klingenthal będziemy jednymi z faworytów do wygrania zmagań drużynowych?
- Rzeczywiście te trzy nacje, przynajmniej w Skandynawii, prezentowały się najlepiej. Z drugiej jednak strony pamiętajmy, że po Kuusamo nie wiemy jeszcze wszystkiego o formie poszczególnych kadr. Niemcy wyglądają jednak mocno. Austriacy teoretycznie też, zwłaszcza dość nieoczekiwanie starsza gwardia - Andreas Kofler czy Manuel Fettner. Podopieczni Heinza Kuttina od wielu lat czuli się jednak dobrze w Kuusamo, więc zobaczymy, jaką formę zaprezentują na kolejnych skoczniach. Norwegowie, oprócz Daniela Andre Tandego, na razie skaczą poniżej oczekiwań. Słoweńcy, z wyjątkiem braci Prevców, nie zachwycają. Przez ten tydzień może się jednak sporo zmienić, ale w Niemczech powinno być dobrze. Po naszych wynikach na Rukatunturi rywale spoglądają na nas z obawą.
[b]
Czy któraś z reprezentacji zaskoczyła was pod względem sprzętowym? Pojawiły się nowinki techniczne?
[/b]
- Szczerze mówiąc to nie. Nie spotkaliśmy się z jakąś nowinką. Nasz sprzęt w tej chwili jest na wysokim poziomie. Nie powiem, że przodujemy w stawce pod tym względem, ale na pewno możemy pod tym względem konkurować z najlepszymi.
7. miejsce w klasyfikacji generalnej oznacza, że w Klingenthal nie będzie pan walczył w piątkowych eliminacjach do niedzielnych zawodów. Dlaczego bycie w dziesiątce to tak duży komfort dla pana?
- Jest dużo rzeczy niepisanych. Na pewno przede wszystkim to, że nie trzeba się kwalifikować. Nie mam na myśli tutaj pozbycia się stresu, że nie przebrnę eliminacji, ale fakt, iż mogę oszczędzić kombinezon startowy. Gdyby mi zabrakło sił, to mogę też np. pojechać do hotelu i odpoczywać. Mam również możliwość testować nowy sprzęt bez obaw o dyskwalifikację. W samym konkursie bycie w czołowej dziesiątce także oznacza plusy. Przede wszystkim nieco wyższe noty sędziowskie. Pod koniec jury wyczekuje także dobrych warunków dla najlepszych, by w sprawiedliwej walce rozstrzygnąć kwestię zwycięstwa.
Taka lokata w czołowej dziesiątce dodaje też pewności siebie?
- Oczywiście. Skacze się nie większym luzie, przekonanym o swojej wysokiej formie. Ma się wówczas poczucie, że skoki są naprawdę dobre, bo przecież jestem w czołówce.
rozmawiał Szymon Łożyński
plan Pucharu Świata w Klingenthal:
piątek (2.12.2016)
13:00 - odprawa techniczna
15:30 - oficjalny trening (II serie)
18:00 - kwalifikacje
sobota (3.12.2016)
15:00 - seria próbna
16:10 - pierwsza seria konkursu drużynowego
niedziela (4.12.2016)
13:30 - seria próbna
15:00 - pierwsza seria konkursu indywidualnego
to znaczy nie szmatlawcowi, ale skoczkom. Czytaj całość