W ostatnich kilkunastu latach zdarzały się bardzo różne edycje Turnieju Czterech Skoczni. Niekiedy walka toczyła się do samego końca i emocji nie brakowało. Bywało też jednak i tak, że lider klasyfikacji generalnej miał przed ostatnim konkursem tak dużą przewagę, że tylko upadek mógł mu odebrać końcowe zwycięstwo. W tym roku sprawdza się ten pierwszy scenariusz, ale z punktu widzenia polskiego kibica jest jeszcze lepiej i ciekawiej niż kiedykolwiek.
Przez wiele sezonów nasi zawodnicy potrafili plasować się w szerokiej czołówce Turnieju Czterech Skoczni, jednak nie rywalizowali o zwycięstwo. Tym razem jest inaczej - Kamil Stoch ma pełne prawo myśleć o końcowym triumfie, z którego dotąd cieszył się tylko Adam Małysz w sezonie 2000/2001. Ostatnie dni to walka nie tylko z konkurentami, ale także z bólem i przeciwnościami losu. Upadek w trakcie środowej serii próbnej w Innsbrucku sprawił, że polscy kibice zamarli, ale na szczęście lider naszej kadry nie doznał poważnych kontuzji.
Pełne transmisje z Turnieju Czterech Skoczni (kwalifikacje i konkursy) tylko w Eurosporcie 1. Najbliższa relacja (konkurs w Bischofshofen) w piątek o godzinie 16:45.
Stoch stracił prowadzenie w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni, ale jego forma jest doskonała. W czwartek w Bischofshofen Polak wziął udział w jednym treningu, znokautował konkurencję, i wrócił do hotelu, jak gdyby chciał jednocześnie pokazać pełnię swojej mocy oraz pewność siebie, do której pompowania nie trzeba już żadnych kolejnych prób. Stoch był w swoim pokoju, podczas gdy Daniel-Andre Tande, jego główny rywal i lider turniejowej tabeli, męczył się na skoczni. Ostatni skok Norwega w kwalifikacjach udany nie był i dał mu dopiero trzydziesty dziewiąty wynik. Z psychologicznego punktu widzenia nastroje zawodników są więc diametralnie inne - Stoch pożegnał się z obiektem w Bischofshofen genialną próbą, a Tande bardzo przeciętną. W skokach coś takiego zostaje w głowie na kolejne godziny.
Podczas treningów i kwalifikacji wiało i padało. Tegoroczny Turniej Czterech Skoczni zaczął się od wspaniałej pogody w Niemczech, by następnie mieć pecha do aury w Austrii. W Innsbrucku było pod tym względem bardzo źle. W Bischofshofen ma być lepiej i oby tak faktycznie było. Piątkowy spektakl zapowiada się fascynująco - Tande ma minimalną przewagę nad Stochem, którą można przeliczyć na jeden metr. Polak jest w stanie odrobić stratę do konkurenta już w pierwszej serii. Oby tylko pogoda nie chciała wmieszać się w rywalizację dwóch najlepszych zawodników.
ZOBACZ WIDEO: Polscy skoczkowie zazdrościli Adamowi Małyszowi pieniędzy
W cieniu Kamila Stocha po swój życiowy wynik zmierza Piotr Żyła. Gdyby nie Stoch cała Polska mówiłaby o znakomitych skokach "Wewióra", który w klasyfikacji łącznej Turnieju Czterech Skoczni jest czwarty i może jeszcze powalczyć o końcowe podium. Paradoksalnie może to i jednak lepiej - wprawdzie Żyła i tak musi udzielać wywiadów, ale główne zainteresowanie zdecydowanie leży na jego koledze z kadry. On sam może się za to skupiać przede wszystkim na skokach i stale gonić czołówkę. Czy dogoni Stefana Krafta? Szansa jest, choć końcowy rezultat Polaka zależy jednak nie tylko od niego, ale także od Austriaka, który doskonale zna obiekt w Bischofshofen.
Dodatkową atrakcją piątkowego konkursu może być walka o kolejny rekord skoczni. W kwalifikacjach dotychczasowe najlepsze osiągnięcie Daiki Ito pobił Andreas Wellinger. Ewentualne dalsze bicie rekordu jeszcze bardzo uatrakcyjni rywalizację, jednak i bez niej emocje będą sięgały zenitu. Wielkie widowisko rozpocznie się o 16:45. Kamil Stoch ma realną szansę zagrać główną rolę.
Program zawodów w Bischofshofen:
15:15 - seria próbna
16:45 - 1. seria konkursowa