Maciej Kot przyznaje, że wciąż nie doszedł do optymalnej formy. Jego skoki są porównywalne z tymi, które oddawał podczas letniego cyklu, jednak wciąż brakuje mu "kropki nad i". - Nie jest tak dobrze, jak wtedy, ale moje próby przypominają już te z sezonu letniego. Wiadomo, że poziom zimą jest wyższy, ale zaczynam skakać naprawdę dobrze. Czuję, że mam rezerwy i forma idzie w górę - uważa polski zawodnik.
Skoczek na łamach "PS" bardzo ciekawie opowiada również o psychologicznych manewrach stosowanych przez polską kadrę. - Gdy jedna reprezentacja zaczyna dobrze skakać, wszyscy się przyglądają i podpytują. Trzeba umieć odpowiadać tak, żeby nic nie zdradzić. To gra, która ma wpływać na psychikę - mówi Kot.
Polski zawodnik przyznaje, że zmiana koloru kombinezonów była celowym manewrem, mającym wprowadzić zamieszanie w szeregach rywali. - To poruszyło przeciwników, bo podpytywali, o co chodzi. A my mówiliśmy, że są wygodne - przyznaje i wyjaśnia: - Żadnej rewolucji nie było, kolor nie ma znaczenia. Chodziło o to, żeby zmieniać na taki, jakiego nie ma nikt inny.
W pewnym momencie sezonu Klemens Murańka udzielił wypowiedzi, w której zdradził, że dzięki nowym kombinezonom może skakać nawet dziesięć metrów dalej. - Efekt, był, gdy przeciwnicy to słyszeli, drapali się po głowach i myśleli: "co jest grane?" - mówi Kot, ale jednocześnie wyraźnie zaznacza, że kolor kombinezonu nie ma wpływu na osiągane odległości: - W naszym sporcie wciąż najważniejsze są dobre skoki.
Kolejny konkurs Pucharu Świata już w najbliższy weekend w Wiśle.
ZOBACZ WIDEO: Ojciec Macieja Kota: decyzja Łukasza Kruczka zabolała syna