Anders Jacobsen dla WP SportoweFakty: Stoch lubi dużą skocznię w Lahti. Postawiłbym na niego

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Teraz skoczkowie są właśnie w trakcie azjatyckiej części sezonu. Panuje opinia, że ta wyprawa może być niebezpieczna dla formy zawodników, bo długa podróż najpierw w jedną, a potem w drugą stronę źle działa na dyspozycję fizyczną. To prawda, czy raczej zgubny wpływ podróży do Japonii to tylko mit?

- To dość trudna wyprawa, którą trzeba mądrze rozegrać. Odpoczywać, kiedy tylko jest taka możliwość. Zawodnicy z czołowej dziesiątki Pucharu Świata byli tam już wiele razy i większość z nich powinna sobie poradzić, ale tak czy inaczej uważam za dość pewne, że jeden, dwóch, może nawet trzech chłopaków z tej grupy straci formę przed mistrzostwami świata. A jeśli chodzi o mistrzostwa, to ja też mam pytanie.

Słucham uważnie.

- Czy w Polsce kobiety nie skaczą na nartach?

Znakomite parady Skorupskiego nie pomogły. Zobacz skrót meczu Inter Mediolan - Empoli FC [ZDJĘCIA ELEVEN]


Skaczą, ale jest ich niewiele i nie są na takim poziomie, jak Niemki, Norweżki czy Austriaczki. Próbuje się to zmienić, ale na razie bez widocznych efektów.

- Pytam, bo na mistrzostwach świata od kilku lat jest konkurs drużyn mieszanych, więc potrzebujecie dwóch dziewczyn na niezłym poziomie.

Cztery lata temu w Val di Fiemme Piotr Żyła w telewizyjnym wywiadzie powiedział nawet, że dwóch "głupich" dziewczyn. Chodziło mu oczywiście o odważne.

- Zabrzmiało typowo dla Żyły (wypowiedź poprzedzona głośnym śmiechem - przyp. WP).

Czyli trochę go pan zna.

- Tak, jest trochę szalony. Ale to, co rzuca mi się w oczy, gdy oglądam jego skoki, to ciągły uśmiech. Zawsze się cieszy i wygląda na szczęśliwego. To świetnie, że ktoś taki jest w naszym sporcie.

Ale skaczącego na nartach hydraulika już nie ma. Jak się stało, że z tego zawodu na dobre trafił pan na skocznię?

- Chodziłem wtedy do szkoły, która miała mnie przygotować do pracy hydraulika. W tym czasie uprawiałem też oczywiście skoki narciarskie i łączyłem treningi z nauką i pracą. Kiedy w sporcie zacząłem osiągać coraz lepsze wyniki, trener Mika Kojonkoski powiedział mi, że mam ogromny potencjał i potrzebuje mnie w zespole. No i stało się.

Kiedy po raz ostatni wykorzystał pan umiejętności nabyte w trakcie przygotowań do zawodu?

- Tydzień temu. Pomagałem przyjaciołom. Jestem w stanie zrobić drobne naprawy, poważniejsze też, ale do takich nie mam obecnie odpowiednich narzędzi. Fajnie jest umieć wykonywać tego typu prace i pomagać innym. To zdrowa sytuacja, gdy umiejętności wyniesione ze szkoły, przydają się w życiu.

Myśli pan, że mistrzostwa w Lahti będą udane dla norweskich skoczków?

- Będzie ciężko. Daniel Andre Tande potrafi skakać wspaniale, ale ma problem z oddaniem dwóch dobrych prób w jednym konkursie. Może wygrać zarówno na normalniej, jak i na dużej skoczni, ale musi być bardziej ustabilizowany na swoim najwyższym poziomie. Pozostali nasi zawodnicy przygotowują się teraz w Norwegii, testują kombinezony, wiązania, narty, szlifują technikę. Mam nadzieję, że przed mistrzostwami znajdą wysoką formę.

A Polacy? Jak ocenia pan ich szanse indywidualnie i w drużynie? W "drużynówce" marzymy o historycznym złocie.

- Uważam, że o złoty medal będą walczyć Niemcy i Polacy. To najwięksi faworyci. A indywidualnie? Wiem, że Kamil bardzo lubi dużą skocznię w Lahti. W 2014 roku wygrał tam zawody Pucharu Świata. Myślę, że jego szanse na wygraną na tym obiekcie są duże. Na skoczni normalnej stawiałbym raczej na Andreasa Wellingera.

Gdyby przed mistrzostwami miał pan postawić na któregoś skoczka pieniądze, to na kogo? 

- Na Kamila Stocha.

W Finlandii tytułu mistrza świata na normalnej skoczni nie będzie bronił pana kolega z kadry Rune Velta, który latem ubiegłego roku niespodziewanie zakończył karierę.

- Brakowało mu motywacji. Miał z tym problemy od mistrzostw świata w Falun. Nie mógł odnaleźć tego czucia, które miał zdobywając złoto. A gdy tego brakuje, zanika też motywacja.

Pan coś o tym wie - w 2011 roku zakończył pan karierę z podobnych powodów. Co się wtedy dzieje w głowie skoczka?

- Traci się radość ze skakania, nie umiesz się tym cieszyć. Kiedy czujesz, że nie możesz wygrać, nie ma pasji. A ona jest potrzebna żeby dawać z siebie 110 procent, to jedyny sposób, by zajść na szczyt.

Wtedy bez skoków wytrzymał pan jednak niespełna rok. Dlaczego?

- Zacząłem pracę w telewizji i widziałem tych wszystkich uśmiechniętych chłopaków. Polskich zawodników, Gregora Schlierenzauera, Simona Ammanna. Patrzyłem, jak zachowują się nie tylko po dobrych skokach, ale i po złych. No i widziałem też, jak dobrze przygotowuje skoczków trener norweskiej kadry Alexander Stoeckl. Pomyślałem, że spróbuję jeszcze raz. I udało się.

Taki scenariusz może się powtórzyć?

- Po upadku w Planicy w 2013 roku moje kolana są w naprawdę kiepskim stanie. Z tego powodu nie mógłbym przygotować się fizycznie na tyle dobrze, żeby być najlepszy. A nie lubię być dziesiąty czy piętnasty.

Skoro nie będzie pan już skakał na prawdziwej skoczni, to może na takiej wirtualnej? Zna pan grę komputerową Deluxe Ski Jumping?

- Pewnie, zna ją chyba każdy skoczek w Norwegii.

Ponoć Severin Freund jako nastolatek był w nią jednym z najlepszych graczy na świecie.

- Naprawdę? Super. Też chciałbym pograć, ale kiedy ma się dwójkę dzieci i dużo pracy, nie ma już czasu na gry komputerowe.

Rozmawiał Grzegorz Wojnarowski

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Kto jest najlepszym norweskim skoczkiem narciarskim ostatnich lat?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×