MŚ w lotach: Stefan Horngacher wyjaśnia swoje zdenerwowanie. "Można było wcześniej obniżyć belkę"

WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Stefan Horngacher (z prawej)
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Stefan Horngacher (z prawej)

- Nie rozumiem, czemu obniżono rozbieg, kiedy Kamil Stoch siedział już na belce. Przecież można było to zrobić przed jego skokiem - mówił o powodach swojego zdenerwowania w drugiej serii MŚ w lotach trener polskiej kadry skoczków Stefan Horngacher.

Po pierwszym dniu rywalizacji na mamucim obiekcie w Oberstdorfie Stoch zajmuje trzecie miejsce, za Norwegiem Danielem Andre Tande i Niemcem Richardem Freitagiem. Według Horngachera to dobra pozycja wyjściowa przed sobotnim finałem MŚ.

- Jestem bardzo zadowolony, w szczególności z postawy Kamila Stocha, który pokazał bardzo ładne skoki. Może ten ostatni nie był do końca optymalny. Kamil trochę go spóźnił, a Freitag i Tande mieli w drugiej serii minimalnie lepszy wiatr i zyskali nad Stochem sporo punktów. Myślę jednak, że to był dla niego dobry dzień - powiedział.

W pierwszej serii najlepszy polski skoczek uzyskał aż 230 metrów. Miał jednak poważne problemy przy lądowaniu, z wielkim trudem uniknął upadku, a noty od sędziów od 16,5 do 17,5 punktów może uznać za dużą hojność. - Kamil poleciał trochę w prawą stronę, a tam leżał świeży śnieg, który go trochę przytrzymał. Stracił na tym 4-5 punktów, ale jestem zadowolony, że się nie przewrócił. Miał trochę szczęścia, że sędziowie nie ukarali go bardziej za takie lądowanie - uśmiechnął się opiekun naszych skoczków.

W drugiej serii piątkowych zawodów Stoch wylądował już bardzo ładnie i pewnie na 219. metrze, jednak wcześniej jako jedyny potrzebował dwóch podejść do skoku. Przy pierwszym został zdjęty z belki startowej - gdy już szykował się do odepchnięcia, jury postanowiło obniżyć rozbieg. Telewizyjne kamery pokazały wówczas poirytowanego Horngachera, który ze złością machnął chorągiewką, a potem mówił coś pod nosem.

ZOBACZ WIDEO: Kamil Stoch może pobić swój życiowy rekord i skoczyć dalej niż 251,5 metra

Austriacki szkoleniowiec tak wyjaśnia przyczyny swojego zdenerwowania: - Na górze przed drugim skokiem to wszystko było trochę podejrzane. Kamil był już na belce i nagle jury go zdejmuje i obniża rozbieg. Nie rozumiem, czemu tego nie zrobili, zanim usiadł na belce. Przecież wiatr zmienił się na trochę lepszy już wcześniej i nie trzeba było podejmować tej decyzji w ostatniej chwili.

- Gdybym sam miał decydować, to pewnie też obniżyłbym rozbieg, ale to zawsze ryzyko, bo wtedy trzeba też odpowiednio daleko skoczyć, by nie stracić zbyt wielu punktów. A przy ciągłych zmianach kierunku i siły wiatru i obfitych opadach śniegu, nie mogę pozwolić sobie na ryzykowne decyzje. Muszę polegać na jury - dodał Stefan Horngacher.

Mimo wszystko warunki pogodowe w czasie pierwszych dwóch serii MŚ w lotach trener Polaków ocenił jako przyzwoite. - Myślę, że w drugiej serii Tande i Freitag mieli trochę więcej szczęścia i dlatego skoczyli o te 10 metrów dalej. Jednak tak to już jest w skokach narciarskich. Może w sobotę to nam szczęście będzie sprzyjało - powiedział.

Przed sobotnimi lotami Kamil Stoch zajmuje w mistrzostwach świata trzecie miejsce. Do prowadzącego Daniela Andre Tandego traci 17,8 punktu, do drugiego Richarda Freitaga 6,9 punktu.

- Stratę do Tandego będzie trudno odrobić. Norweg skacze po prostu bardzo dobrze. Ma w tym momencie świetne czucie obiektu, doskonale przechodzi od fazy odbicia do fazy lotu. Skacze symetrycznie, prosto. Tak jak Kamil jest teraz w takim momencie, w którym po prostu łatwiej się rywalizuje. W sobotę jest jednak nowy dzień. Na mamucich obiektach 17,8 punktu to nie jest przepaść. Walczymy dalej, a jeśli będziemy mieć szczęście, może pójdziemy do przodu - mówił Horngacher.

Z Oberstdorfu - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: