Skocznia imienia Adama Małysza w Wiśle-Malince jest jedną z naszych wizytówek. W 2008 roku przeprowadzono gruntowną przebudowę i niebawem minie dziesięć lat od oficjalnego otwarcia. Czas szybko leci, a obiekt coraz częściej wymaga kolejnych modernizacji. W ubiegłym roku zamontowano tory lodowe. Teraz pojawił się znacznie poważniejszy problem.
Istnieje ryzyko, że w tym roku potrzebny będzie kolejny remont. Zarządca skoczni obawia się, że doszło do uszkodzenia drewnianego stelażu dla igelitu. Takie zniszczenia mogły spowodować ratraki, którymi przygotowywano zeskok do inauguracji Pucharu Świata, gdy w Polsce nie było śniegu.
- Jeszcze w piątek byłem na zeskoku. Zalega tam około 5-7 centymetrów lodu. Boimy się o to, co tam zobaczymy. W zimę leżała tam olbrzymia ilość śniegu, a przecież po zeskoku jeździły także dwa potężne wiatraki. Obawiamy się, czy nie ma złamań i zniekształceń. Na razie nie wygląda to źle, ale pełny obraz będzie po spłynięciu lodu - komentuje w portalu sport.pl Andrzej Wąsowicz, który zarządza obiektem.
W przeszłości zdarzył się już taki problem. Wąsowicz przypuszcza, że drewno użyte do budowy stelaża zostało źle zaimpregnowane i to się teraz mści. Na razie nie wiadomo, ile kosztowałyby ewentualne naprawy. Wszystko okaże się, gdy stopnieje lód.
Czasu nie jest wiele. W dniach 19-21 w Wiśle rozpocznie się Letnia Grand Prix. W tym samym miejscu zaplanowana jest inauguracja Pucharu Świata. W dodatku Stefan Horngacher wymaga, aby skocznia była jak najszybciej do jego dyspozycji.
ZOBACZ WIDEO Największa różnica między Stochem a innymi? Hannawald: W kluczowych momentach decyduje głowa