Z Innsbrucku - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Po dwóch z czterech konkursów 67. Turnieju Czterech Skoczni Kubacki przegrywa w klasyfikacji generalnej tylko z Ryoyu Kobayashim i nadspodziewanie dobrze spisującym się Markusem Eisenbichlerem. Do pierwszego z nich traci 22,9 punktu, do drugiego 20,6. Tuż za nim są Andreas Stjernen (2,5 punktu straty), Roman Koudelka (7,8 punktu mniej od Polaka) i Kamil Stoch (strata 9,2 punktu).
Kubacki już przed rokiem był bliski podium w klasyfikacji generalnej turnieju, jednak ostatecznie nie udało mu się zmieścić w najlepszej trójce. Zajął szóste miejsce. Teraz, choć pokazuje wysoką formę, a po niemieckiej części imprezy jest najlepszym z Polaków, nie zamierza skupiać się na ocenie swoich szans na sukcesie.
- Na półmetku turnieju nie ma sensu liczyć punktów i analizować układ sił. Myślę tylko o kolejnym konkursie, o tym co i jak mam w nim zrobić. Jeśli będę skupiony tylko na tym, oddam dobre skoki. Na dole będę mógł się zastanawiać, co to da. Jednak przed konkursem takie kalkulacje nie są mi potrzebne - powiedział 28-letni zawodnik.
ZOBACZ WIDEO Przełamanie Milanu. Thiago Cionek z asystą [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Mam świadomość, że mogę zakończyć turniej na podium, ale samo myślenie o tym niewiele mi pomaga. Na pierwszy miejscu jest praca i koncentracja. Po co myśleć o ewentualnym sukcesie, a potem nie mieć powodów do świętowania. Nic jeszcze nie zrobiłem - dodał.
W ubiegłym roku Kubacki również był wysoko w klasyfikacji generalnej po zawodach w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen, ale słabo wypadł w trzecim konkursie w Innsbrucku (dopiero 20. miejsce) i już nie odrobił poniesionych tam strat. Czy teraz obawia się skoczni Bergisel, chyba najbardziej zdradliwego i najmniej pobłażliwego dla błędów obiektu w cyklu?
- Pytanie jest trochę tendencyjne, bo pewnie wszyscy oczekują odpowiedzi, że nie. A to po prostu przeszłość. Mamy kolejny turniej, kolejny konkurs i przygotowuję się do niego z nadzieją, że będzie dobrze. Wydarzenia sprzed roku czy sprzed pięciu lat niczego teraz nie zmienią. Zwłaszcza, że od tamtego czasu sporo się pozmieniało. Choćby to, że teraz jestem bardziej doświadczonym zawodnikiem - podkreślił trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej TCS.
W czwartek w Innsbrucku warunki mają być dość trudne. Znów ma być mokro, zeskok zapewne nie będzie najlepiej przygotowany. Jednak Kubacki nie zamierza zaprzątać sobie tym głowy. - Idzie się na skocznię i robi swoje. Na warunki nigdy się nie ma wpływu. A i sama skocznia moim zdaniem nie jest w stanie człowiekowi ani przeszkodzić, ani jakoś bardzo pomóc. Jeżeli dobrze wykonuje się swoją pracę, każdy obiekt pozwala daleko latać. Sam się o tym nie raz przekonałem, bo ja nie lubię chociażby Wisły, a jadąc tam wiem, że jak zrobię co do mnie należy, to dobre będą zarówno moje skoki, jak i wyniki - powiedział.
Zawodnik klubu Wisła Zakopane stwierdził też, że w tak intensywnym cyklu, jak TCS, dzień przerwy między kolejnymi konkursami jest skoczkom bardzo potrzebny. - Nie miałbym problemu z tym, żeby od razu po zawodach w Ga-Pa pójść na skocznię i skakać. Ale co wtedy będzie za dwa lub trzy dni? Może teraz nie czuję się zmęczony, ale jeden taki dzień regeneracji jest bardzo potrzebny w planie długofalowym. Czasem można przesadzić i poczuć złe efekty w najgorszym momencie. Trzeba pilnować poziomu swojej wydolności fizycznej, utrzymywać ją na odpowiednim pułapie - wyjaśnił.
Faworyta do końcowego triumfu w turnieju Kubacki widzi w Kobayashim. Zdaniem polskiego skoczka Japończyk ma nieco większe szanse na zwycięstwo, niż drugi w klasyfikacji generalnej Eisenbichler. - Jeśli miałbym jednak po cichu wskazać lidera, to będzie to Ryoyu. Obaj pokazywali dobre skoki, ale ja też skakałem dobrze, podobnie jak jeszcze kilku innych zawodników. Uważam, że tegoroczny turniej jest sprawą otwartą bardziej niż kiedykolwiek - stwierdził.
Kwalifikacje do konkursu w Innsbrucku rozpoczną się w czwartek o godzinie 14:00. W piątek o tej samej porze wystartuje konkurs główny. Transmisje z zawodów przeprowadzi telewizja Eurosport.