Z Innsbrucka - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Umowa Horngachera z Polskim Związkiem Narciarskim wygasa wraz z końcem sezonu 2018/2019. W marcu ubiegłego roku prezes Apoloniusz Tajner chciał zatrzymać Austriaka aż na cztery lata, ale ten przedłużył wówczas kontrakt tylko o 12 miesięcy. Jakby już wtedy wiedział, że Niemcy będą szukać następcy Wernera Schustera, i chciał dać sobie więcej opcji do wyboru.
O podchodach niemieckiej federacji pod Horngachera mówi się już od Turnieju Czterech Skoczni. Wiemy już, że złożyła ona propozycję trenerowi naszej kadry, nie wiemy, czy zdecydował się ją przyjąć. O swojej decyzji ma poinformować po zakończeniu mistrzostw świata w Seefeld.
Zdaniem Małysza Horngacher wybrał nieodpowiedni termin. - Stefan powinien poinformować o swojej decyzji albo przed mistrzostwami, albo zapowiedzieć, że zrobi to na koniec sezonu. Bądźmy szczerzy, ileż się można męczyć? My naprawdę teraz się trochę męczymy, bo każdemu chodzi po głowie, co będzie dalej. Myślę, że mogło to mieć wpływ na formę chłopaków, bo skoro odbija się to na nas, na sztabie szkoleniowym, to co dopiero na nich - mówi dyrektor PZN ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej.
ZOBACZ WIDEO Karne zdecydowały o zwycięstwie Manchesteru City! Skandaliczne zachowanie bramkarza Chelsea! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Czytaj także: PZN postawił Horngacherowi warunek. Do piątku ma poinformować o swojej decyzji
Czterokrotny mistrz świata w skokach sugeruje, że zamieszanie wokół trenera kadry mogło wpłynąć na dyspozycję polskich zawodników. - Mnie to okropnie gryzie. Widzę po chłopakach, że ich też może to gryźć. Są w zawieszeniu, nie wiedzą, co będzie dalej. Zobaczcie, jak było z Niemcami - po ogłoszeniu, że Werner Schuster odchodzi, skakali słabo. Zdążyli jednak poukładać sprawy i teraz są mistrzami świata. I do tego mają perspektywę, że przyjdzie ich ulubiony trener, czyli Stefan - tłumaczy Małysz.
Były znakomity zawodnik trochę żałuje, że nie postawił sprawy na ostrzu noża, nie skłonił Horngachera do ogłoszenia decyzji w innym terminie - wcześniejszym lub późniejszym. Obiecał trenerowi, że w czasie mistrzostw nie będzie na niego naciskał i da mu spokojnie pracować. W niedzielny wieczór złamał jednak obietnicę i próbował wymóc na Austriaku deklarację, czy zostaje z Polakami, czy nie.
Konkretnej odpowiedzi jednak nie dostał. Otrzymał jedynie zapewnienie, że do końca sezonu Horngacher będzie dokładał wszelkich starań, by Biało-Czerwoni skakali jak najlepiej, a na zawody MŚ na normalnej skoczni w Seefeld zmotywuje ich na 200 procent.
Czytaj także: Richard Freitag ocenia polskich skoczków. "W Seefeld będą bardzo mocni"
Zwlekanie 49-letniego Austriaka z ogłoszeniem decyzji niekorzystnie wpływa na atmosferę w polskiej kadrze. Niepewni przyszłości skoczkowie dopytują się ponoć działaczy co dalej, a ci nie znają odpowiedzi. Mają ją poznać najpóźniej w piątek, przed medalowym konkursem w Seefeld, bo tak z trenerem umówi się prezes Tajner (o czym poinformował w poniedziałkowej rozmowie dla TVP Sport).
Z naszych informacji wynika, że Horngacher sam jeszcze nie zdecydował, dla kogo będzie pracował w kolejnym sezonie. Jest rozdarty pomiędzy polską kadrą, z którą przez ostatnie trzy lata związał się emocjonalnie, a niemiecką federacją. Nie da się ukryć, że ta druga daje mu lepsze perspektywy na przyszłość, a przyjęcie jej propozycji dobrze wpłynie na życie rodzinne Austriaka. Jego żona jest Niemką, dzieci mają niemieckie obywatelstwo.
- Cały czas wierzę, że Stefan zostanie. Próbujemy dać mu do zrozumienia, że nigdzie nie będzie miał tak dobrze jak u nas, że ma wszystko czego sobie zażyczy. Niemcy też mają jednak dużo argumentów - podkreśla Małysz.
Serce podpowiada Austriakowi wybór dotychczasowego miejsca pracy, rozum każe dokonać zmiany. Polskie czucie i wiara kontra niemieckie mędrca szkiełko i oko. Co okaże się Austriakowi bliższe? Odpowiedź poznamy najpóźniej na początku przyszłego tygodnia.
Rok temu.
Gdy zdecydował się na podpisanie kontraktu trenerskiego z PZN tylko na rok. To po co to bicie piany?... aha, już wiem. N Czytaj całość