Jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw świata mówiło się, że trener Polaków podejmie decyzję i ogłosi ją raczej po zakończeniu zmagań w Seefeld. Potem jednak media obiegła informacja, że ostateczne rozstrzygnięcie możemy poznać jeszcze przed piątkowym konkursem na skoczni normalnej. Teraz znowu nastąpił powrót do pierwotnej opcji.
Wydaje się, że to już ostateczne postanowienie. Od wtorku nie ma sprzecznych wypowiedzi, a prezes Polskiego Związku Narciarskiego podkreśla, że tematem będzie zajmował się już tylko Adam Małysz.
- Prosiłem Horngachera, żeby swoją decyzją podzielił się przed konkursem na skoczni normalnej. Rozmawialiśmy z nim i z Adamem, żeby jasno się określił, bo to lepsze niż utrzymywanie w niepewności. Z drugiej strony to nie ma takiego wpływu na nasze skoki, jakby się wydawało. W końcu od jakiegoś czasu wiadomo, że ma propozycję, że się waha i prosi o czas - tłumaczy Tajner.
Prezes dodaje, że gdyby trener do tej pory podjął decyzję o pozostaniu w Polsce, to zapewne ogłosiłby ją wcześniej. Bez względu na wszystko, PZN nie zmienia swojej oferty. Związek zaproponował Austriakowi, aby ten został z kadrą A skoczków jeszcze przez trzy lata, czyli do 2022 roku. O finansowych warunkach z trenerem nie rozmawiano, bo, jak zaznacza były szkoleniowiec, to element, który zawsze można dogadać.
ZOBACZ WIDEO Adam Małysz trenerem reprezentacji Polski? Tego chcą kibice!
Tajner deklaruje, że związek nie śpi i rozważa również opcję, że Horngacher odejdzie z kadry. - Po cichutku zastanawiamy się nad różnymi rozwiązaniami w przypadku negatywnej odpowiedzi. Może też zgodzić się tylko na rok. Naprawdę tego nie wiemy. Taka jest wola trenera. Prosiłem tylko Horngachera, żeby porozmawiał o tym z zawodnikami i sztabem. Spotkanie odbyło się wczoraj. Sytuacja jest więc zupełnie normalna. W tym momencie nie dzieje się nic nowego.
Matthias Bielek o sytuacji niemieckiej kadry. "Horngacher prawdopodobnie zastąpi Schustera" >>
Prezes nie zdradza, jakie alternatywy przygotowuje PZN. Chce tylko zasygnalizować, że nie jest tak, iż nie ma dobrego wyjścia w przypadku negatywnej decyzji Austriaka.
- Poza tym, warto podkreślić, że darzymy Horngachera dużą sympatią. Gdyby decyzja zależała tylko od naszych stosunków, to w ogóle nie byłoby tematu. Ale trener mówił, że myśli też o swojej przyszłości, rozmawia z żoną, mieszka w końcu w Niemczech itd. Oczywiście nie może powiedzieć nam wszystkiego, co świetnie rozumiemy. Nie ma sytuacji, że ktoś na kogoś się obraził. On całe swoje serce wkłada w pracę z kadrą i pozostanie tak na pewno do końca sezonu - twierdzi Tajner.
Szef związku uważa, że trener ma w Polsce dobrze. Austriak na nic się nie skarżył. Sądzi też, że dzięki niemu i Małyszowi, Horngacher może szybko podejmować różnorakie decyzje i wprowadzać je w życie. Inaczej sytuacja wygląda w Niemczech.
- Tam procedury są wolniejsze. Trzeba przechodzić przez szczeble organizacyjne itd. Poza tym, Horngacher wypromował się poprzez naszych zawodników, a z drugiej strony to on potrafił wykorzystać ich potencjał. Są obopólne korzyści.
Aschenwald i Eisenbichler najlepsi na treningach. Dalekie skoki Polaków >>
Były trener ocenił też atmosferę w kadrze. Okazuje się, że rozmowa z Horngacherem uspokoiła zawodników. O ile wcześniej można było mówić o jakimś niepokoju.
- Jak coś nie wychodzi na skoczni, to człowiek siłą rzeczy kieruje uwagę na coś innego, szuka przyczyn. Jednak niemal od samego początku treningów było widać, że ta skocznia naszym nie leżała. Nie było wielkich skoków, przebłysków, może poza pierwszym treningiem. Potem chłopcy skakali solidnie, poprawnie, ale gdzieś zgubili swobodę, która daje nadzwyczajne skoki. W konkursie drużynowym chłopaki skakali poniżej swoich możliwości. Nawet Dawid Kubacki, do którego nie można mieć żadnych zastrzeżeń, sam mówił, że jego możliwości są większe. Choć oczywiście nie można skoków Polaków nazwać złymi, to były niezłe starty - podsumowuje Tajner.
Dawid Góra i Grzegorz Wojnarowski z Seefeld