Miniony już sezon był czasem rozstrzału emocji. Liczyliśmy na Kryształową Kulę Kamila Stocha, ale nie udało się. Byliśmy niemal pewni medalu w konkursie drużynowym na MŚ w Innsbrucku, ale nie udało się. Jednak kiedy po pierwszej serii kuriozalnego konkursu w Seefeld byliśmy przekonani, że mistrzostwa są dla nas stracone, nagle okazało się, że Dawid Kubacki został mistrzem świata, a Stoch wywalczył srebro. A kiedy po przeciętnych konkursach Niemcy zaczynali nas doganiać w Pucharze Narodów, daliśmy koncert w Planicy i okazaliśmy się najlepszą reprezentacją na świecie.
Kiedy obserwowaliśmy fantastyczną atmosferę w kadrze i kurtuazyjne wypowiedzi Stefana Horngachera i przedstawicieli Polskiego Związku Narciarskiego na temat współpracy, pojawiła się nadzieja na pozostanie Austriaka na stanowisku trenera kadry A na kolejne trzy lata. Szybko jednak wystartowała opera mydlana z informacjami o negocjacjach Horngachera w Niemczech i optymizm ulatywał z nas tak szybko, jak powietrze z przebitego balonika.
Dawid Kubacki nie ma wątpliwości ws. Dolezala. "To będzie kontynuacja pracy Stefana" >>
Zwycięstw było mało, to prawda. Ale wreszcie byliśmy świadkami zmian na pozycji lidera kadry. To Stoch, to Kubacki, to Piotr Żyła. Taka sytuacja zdarzyła się pierwszy raz w historii i jest to znakomity symptom. Wskazuje na wyrównanie poziomu i dodaje pewności siebie samym zawodnikom. Wiedzą, że mogą wygrywać z najlepszymi, że optymalna forma w przypadku Kubackiego i Żyły oznacza nie tylko miejsca w pierwszej dziesiątce.
ZOBACZ WIDEO Reca z asystą przy golu Lewandowskiego. "Cieszę się, że pomogłem w zwycięstwie"
Mamy drużynę, która po spadku formy potrafi zwyciężyć znakomitymi skokami w ostatnim konkursie drużynowym sezonu. Nic więc nie wskazuje na to, że nagle forma Polaków miałaby gwałtownie spaść. Ruszające gdzieś w tle przygotowania do igrzysk olimpijskich zaczęliśmy więc naprawdę dobrze. Że nie można ciągle wygrywać, doskonale wie każdy kibic. Horngacher wykonał w Polsce doskonałą pracę.
W tyle głowy wciąż jednak pozostaje troska o nowych skoczków. Żyła, Hula, Stoch, Kubacki, Kot mają odpowiednio 32, 32, 31, 29 i 27 lat. Średnią w kadrze A obniża Jakub Wolny, 23-latek. Ale wciąż wynosi ona sporo, bo 29 lat. Umówmy się, Noriaki Kasai jest tylko jeden. Polacy nie będą skakać do ustawowej emerytury.
Fantastyczne wyniki pod koniec Pucharu Kontynentalnego osiągnęli Aleksander Zniszczoł i Andrzej Stękała. Ten pierwszy dwa razy wygrał, a drugi dwa razy zajął lokatę zaraz za nim. Panowie jednak również nie należą do młodzieniaszków. Olek ma 25, a Stękała 23 lata. Na gwałt potrzebujemy następców skoczków kadry A. Przejście musi być płynne. Inaczej polskie skoki zostaną zepchnięte w dziurę, z której wydostać jest potwornie trudno. Widać to choćby na przykładzie Finów.
Pierwsze słowa Michala Dolezala jako trenera kadry. "W życiu takie wyzwania trzeba przyjmować" >>
Michal Doleżal, nowy trener kadry A, twierdzi, że chce zająć się całym systemem szkolenia. Nie tylko najlepszymi zawodnikami. Chwała mu za to. Sam Czech, na razie, jest wielką niewiadomą, ale jeśli uda mu się kontynuować pracę Horngachera i jednocześnie sięgać po młodzież, skutki powinny być widoczne już w przyszłym sezonie. Oby, bo czasu mamy mało. Jeśli związek prześpi moment przygotowywania następców mistrzów (o ile już tego nie zrobił) skutki mogą być opłakane. Wtedy nie będziemy się "martwić", że żaden z Polaków nie wywalczył Kryształowej Kuli, ale raczej, że żaden z nich nie uplasował się w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej.
Dawid Góra