Praktycznie przez cały poprzedni sezon trwały spekulacje, kto może zastąpić Stefana Horngachera, jeśli Austriak wybierze ofertę poprowadzenia od 2019 roku niemieckich skoczków. Padały różne propozycje: Alexander Pointner, Mika Kojonkoski, Ronny Hornschuh czy sam Adam Małysz. Ostatecznie PZN zdecydował się kontynuować myśl trenerską, jaką w 2016 roku zapoczątkował nad Wisłą Horngacher, i powierzył kadrę jego najbliższemu asystentowi Michalowi Doleżalowi.
Czech za kadencji Austriaka wykonywał tzw. czarną robotę. Nie był na pierwszych stronach gazet, wszyscy zachwycali się przede wszystkim Stefanem Horngacherem, a Doleżal po cichu świetnie pracował. Przygotowywał kapitalne kombinezony, które robiły furorę na skoczniach, jak chociażby słynne czekoladki. Do tego aktywnie brał udział w treningach zawodników. Skoczkowie mieli i mają do Czecha pełne zaufanie i z pewnością ucieszyli się, że to właśnie Doleżal zastąpił Horngachera.
Czytaj także: Dawid Kubacki: Mam powtórzyć wyniki z poprzedniego sezonu? Powtórki są tylko w telewizji
- Dla zawodników jest to dobra sytuacja, ponieważ nie doszło do rewolucji - podkreśla Rafał Kot i dodaje: - Wprowadzono zmiany, ale jest dużo łatwiej, gdyż solidne fundamenty zostawił po sobie Stefan Horngacher. I tych fundamentów Michal Doleżal stara się nie ruszać, tylko dodaje coś od siebie.
ZOBACZ WIDEO: Jest nadzieja dla Macieja Kota. Wyraźna poprawa
I tak Czech zdecydował się inaczej podejść do Letniego Grand Prix. Za kadencji Horngachera Biało-Czerwoni w większości zawodów (poza zmaganiami w Japonii i Rosji) startowali. Tym razem kadra A polskich skoczków wystąpiła tylko w Wiśle, Zakopanem i na koniec letniego sezonu w Hinzenbach oraz Klingenthal.
Czytaj także: Adam Małysz mówi wprost: Jesteśmy potęgą
Do tego Michal Doleżal zdecydował się na bardziej ścisłą współpracę z pozostałymi kadrami. Zawodnicy mieli też bardziej zindywidualizowane treningi. Dzięki temu Polacy nadal mają być bardzo mocni, ale w szerszym gronie. Być może dołączą do nich również skoczkowie z kadry B, jak chociażby świetny tego lata Klemens Murańka. Wówczas Polska stałaby się jeszcze większą potęgą w skokach narciarskich, a o Doleżalu moglibyśmy powiedzieć, że "uczeń przerósł mistrza".
- Jako kibice, ludzie związani ze skokami, serdecznie Michałowi tego życzymy. Dla niego jest to o tyle dobra sytuacja, że jest jakby kontynuatorem myśli trenerskiej i podejścia do skoków Stefana Horngachera - zwraca uwagę Rafał Kot, były fizjoterapeuta polskiej kadry skoczków.
- Na pewno Michal Doleżal pracuje w tym samym systemie, co Stefan Horngacher - to już z kolegi słowa Wojciecha Fortuny. - Z tego co ja wiem, to jeszcze nawet gdy Michal nie był głównym trenerem, to już zawodnicy mieli niektóre treningi rozpisane również przez niego. Na pewno czeka nas dobry sezon, kadra dalej będzie mocna - zapewnia mistrz olimpijski z Sapporo.
- Żałowałem, że odszedł Stefan Horngacher, ale on też ma swoje życie i jest teraz bliżej domu. Zrobił dobre wyniki, trzeba mu się ukłonić. Niemcy, pod jego skrzydłami, na pewno także się poprawią. Trzymam jednak kciuki za Polaków oraz Michala Doleżala i dalej uważam, że będziemy najlepsi - dodaje Wojciech Fortuna.
Czytaj także: klasyfikacja generalna Pucharu Świata dla Dawida Kubackiego? "Dorósł do tego"
W kadrze panuje bardzo dobra atmosfera. Zmiana na stanowisku trenera niczego nie zmieniła na minus. Skoczkowie widzą, że nie doszło do rewolucji, tylko ewolucji. Michal Doleżal ma wszystko, żeby być jeszcze lepszym trenerem niż Stefan Horngacher. Przez trzy zebrał bezcenne doświadczenie u boku Austriaka. Lato pokazało, że zmierza w dobrym kierunku, a my ze spokojem o formę jego podopiecznych możemy oczekiwać inauguracji sezonu 2019/2020.