Z Wisły Szymon Łożyński, WP SportoweFakty
Czasy za kadencji Stefana Horngachera w Polsce rozpieściły opinię publiczną. Biało-Czerwoni odnosili sukces za sukcesem, zwłaszcza w zmaganiach drużynowych (więcej TUTAJ). Doszło do takiej sytuacji, że podium Biało-Czerwonych traktowane jest jako zrealizowanie planu minimum, a za duży sukces uznawane jest zwycięstwo, zwłaszcza na polskiej ziemi.
Mimo że Horngacher odszedł do reprezentacji Niemiec, to w Polsce wymagania wobec skoczków wciąż są duże albo bardzo duże. Nie może być jednak inaczej. W tegorocznym letnim sezonie Biało-Czerwoni nadali skakali więcej niż przyzwoicie. Na ostatnich przedsezonowych treningach, według relacji trenerów i Adama Małysza, prezentowali się również bardzo dobrze, więc można było oczekiwać, że w sobotnie popołudnie w Wiśle, w pierwszym konkursie drużynowym sezonu 2019/2020, nadal będą walczyć o najwyższe cele.
Czytaj także: Dawid Góra: Idzie nowe w polskich skokach. Kto stoi w miejscu, ten się cofa
Wciąż mają na to duże szanse, ale wiarę i optymizm kibiców mogły zachwiać nie do końca udane piątkowe treningi i kwalifikacje na skoczni im. Adama Małysza. Podopieczni Michala Doleżala skakali w nich poprawnie, ale bez efektu "wow". Ten, mamy właśnie zobaczyć w sobotnie popołudnie w konkursie drużynowym.
ZOBACZ WIDEO Doktor Pernitsch nadal pracuje ze skoczkami. "Spełniliśmy wszystkie jego warunki"
O tym, że nie warto wyciągać zbyt pochopnych wniosków z pierwszych treningów i kwalifikacji w nowym sezonie, przekonaliśmy się w ubiegłym roku. Wówczas w piątkowych seriach Polacy zaprezentowali się bardzo słabo. Minęło kilkadziesiąt godzin i nie poznawaliśmy ówczesnych podopiecznych Stefana Horngachera. Biało-Czerwoni skakali w drużynówce jak nakręceni, zupełnie nie przypominając bezbarwnych dzień wcześniej zawodników. Wygrali zmagania w Wiśle pewnie, wyprzedzając drugich Niemców o ponad 11 punktów. Powtórka z historii? Nie mamy nic przeciwko temu.
Sobotnia drużynówka w Wiśle powinna być bardzo emocjonująca. O podium, nawet o ten najwyższy stopień, może powalczyć aż 6 drużyn. Mocni powinni być Austriacy (w kwalifikacjach mieli najlepszy drużynowo wynik) z odradzającym się Gregorem Schlierenzauerem i mocnym w treningach Stefanem Kraftem. Jeśli tylko będą lepiej lądować niż w piątek, to za faworytów należy uznać także Norwegów. W grze powinni być również Słoweńcy (w treningach i kwalifikacjach świetnie skakał Peter Prevc), Japończycy, Niemcy prowadzeni przez Stefana Horngachera i oczywiście Polacy.
Michal Doleżal zdecydował się nie eksperymentować i postawił na sprawdzony skład, który przed rokiem wygrał w Wiśle. W sobotę rozpocznie Piotr Żyła, w drugiej grupie będzie skakał Jakub Wolny, następnie Kamil Stoch, a formalnym liderem gospodarzy tym razem będzie aktualny mistrz świata Dawid Kubacki. Ta czwórka przy bardzo przeciętnych skokach w piątek miała trzeci wynik (więcej TUTAJ). Gdy dzień później wskoczą już na swój odpowiedni poziom, to walka o zwycięstwo jest realna. Na to oczywiście liczymy.
Początek pierwszej serii sobotniej drużynówki o 16:00 (relacja na żywo TUTAJ). Godzinę wcześniej rozpocznie się seria próbna (relacja na żywo TUTAJ). Relacja na żywo oraz podsumowanie zmagań na WP SportoweFakty. Transmisja telewizyjna w TVP 1 oraz Eurosporcie 1.