Z pewnością nie o takiej inauguracji sezonu marzyli najlepsi skoczkowie świata. W niedzielnych zawodach indywidualnych główną rolę odgrywał wiatr, który nie tylko opóźniał przeprowadzenie konkursu, ale również mocno wpływał na odległości osiągane przez skoczków. W gronie pechowców znalazł się m.in. Markus Eisenbichler, który w swojej próbie wylądował na 73. metrze i znalazł się na szarym końcu stawki (WIĘCEJ).
- Trudno było cokolwiek zrobić, bo zostałem całkowicie zepchnięty na zeskok - przyznał reprezentant Niemiec.
Również debiutujący w roli trenera Niemiec, Stefan Horngacher, jasno określił, że o losach jego podopiecznych decydowały warunki na skoczni. - Przed nami wiele konkursów. Mamy nadzieje, że w przyszłości będziemy mieć więcej szczęścia. Wyjeżdżamy jednak z pozytywnymi odczuciami. Karl Geiger skacze stabilnie, Markus Eisenbichler wrócił do zdrowia, a Richard Freitag jest na najlepszej drodze do tego. Szczególnie cieszy postawa Karla, który błyszczał w kwalifikacjach i konkursie drużynowym.
ZOBACZ WIDEO Skoki narciarskie. Kamil Stoch o loteryjnym konkursie w Wiśle. "Nie można się było skupiać na wynikach"
W gronie pechowców znalazł się także Stefan Kraft, który w piątek był najlepszy w obu seriach treningowych. W niedzielę jednak jako jeden z nielicznych musiał radzić sobie z wiatrem w plecy i na półmetku rywalizacji był dopiero 24. Ostatecznie zakończył zmagania trzy pozycje wyżej.
- To był konkurs daleki od uczciwości. Porównując do piłki nożnej, wyglądało to jak gra 11 na 5 - zauważył.
Czytaj także: Skoki narciarskie. Puchar Świata 2019. Znamy skład Polaków na zawody w Ruce
Kolejnym przystankiem w Pucharze Świata będzie Ruka (30 listopada - 1 grudnia). W tej miejscowości już niejednokrotnie wiatr decydował o losach rywalizacji. Oby tym razem aura okazała się łaskawsza dla skoczków.