[b]
PLUS.[/b] Trzeci weekend Pucharu Świata w sezonie 2019/20. I po raz trzeci trudno wyciągnąć daleko idące wnioski, bo znów na skoczni istotną rolę odgrywał wiatr. Nie ma jednak wątpliwości, że po dwóch słabszych latach (dwa razy poza podium w Pucharze Narodów), Austriacy znów są nacją, z którą trzeba się liczyć.
Podopieczni Andreasa Feldera potwierdzili to w Rosji zarówno w sobotę, jak i w niedzielę. W pierwszym konkursie trzecie miejsce zajął Philipp Aschenwald, a tuż za nim znalazł się Gregor Schlierenzauer (najwyższe miejsce od sezonu 2014/15). W sumie trzech Austriaków zajęło lokaty w TOP 7, a sześciu zdobyło punkty do klasyfikacji generalnej.
W niedzielę w pierwszej "10" mieli tylko jednego, Stefana Krafta, ale za to na pierwszym miejscu. Potwierdzili zatem olbrzymi potencjał, bo nawet jeśli słabszy skok przydarzy się Kraftowi, w czołówce zastąpić może go Aschenwald. Schlierenzauer pokazał, że praca z Wernerem Schusterem przynosi coraz lepsze efekty, Jan Hoerl i Daniel Huber są bardzo regularni, ponieważ w żadnym konkursie nie wypadli poza "20", a z każdymi zawodami rozkręca się Michael Hayboeck. Efekt? Pierwsze miejsce w klasyfikacji Pucharu Narodów i pięciu zawodników w TOP 16 klasyfikacji generalnej PŚ.
ZOBACZ WIDEO Skoki narciarskie. Apoloniusz Tajner chce nowego skoczka w rodzinie. "Za pięć lat zaczniemy próby"
Czytaj także: Skoki. Pięciu Polaków w składzie na zawody Pucharu Kontynentalnego w Kuusamo
MINUS. Więcej powodów do zmartwień ma Stefan Horngacher, dla którego jest to pierwszy sezon w roli trenera reprezentacji Niemiec. Karl Geiger potwierdził w weekend wysoką formę, zajmując kolejno drugie i szóste miejsce, ale kibice oraz media martwią się w szczególności o Markusa Eisenbichlera.
Eisenbichler kilka miesięcy temu sięgnął po trzy złote medale mistrzostw świata (indywidualnie na dużej skoczni, w konkursie drużynowym i w konkursie mieszanym), ale w pierwszej fazie sezonu 2019/20 w niczym nie przypomina skoczka, który jeszcze nie tak dawno świętował wspaniałe sukcesy.
W czterech dotychczasowych konkursach indywidualnych, Eisenbichler tylko raz, w Ruce, zdołał zakwalifikować się do drugiej serii. W Niżnym Tagile był zdecydowanie najsłabszym Niemcem - w sobotę zajął 31., a w niedzielę 36. miejsce. Kiedy w Wiśle spadł na bulę wydawało się, że to efekt przede wszystkim fatalnych warunków. Okazuje się tymczasem, że forma Eisenbichlera jest daleka od wymarzonej. To duże wyzwanie dla Horngachera tym bardziej, że czasu do rozpoczęcia Turnieju Czterech Skoczni jest coraz mniej.
Czytaj także: Skoki narciarskie. Dawid Kubacki proponuje rewolucyjne zmiany. To pomysł z... lotnictwa