[tag=44473]
Andrzej Stękała[/tag] był najsłabszym spośród Polaków podczas sobotniego konkursu Pucharu Świata w Willingen. Zawody zakończył już na pierwszej serii, w której uzyskał zaledwie 112 metrów. Ta odległość sprawiła, że Stękała zajął dopiero 46. miejsce. Kolejny słaby wynik przybił reprezentanta Polski.
Czytaj także: Orkan Sabina odwołał niedzielny konkurs. Wiatr będzie przewracać drzewa
- W Japonii w ogóle nie mogłem się odnaleźć. Tutaj coś już drgnęło, ale muszę dawać wywiad po pierwszej serii, a nie po drugiej. To jest trochę przykre - mówił Stękała podczas rozmowy ze skijumping.pl.
Konkurs w Willingen to kolejna impreza, w której Stękała spisał się poniżej oczekiwań. Skoczek ma o czym myśleć, bo na punkty zimowych zawodów najwyższej rangi czeka już prawie... 4 lata (od 18 marca 2016 roku).
ZOBACZ WIDEO: Wrzenie w FC Barcelona. Oskarżenia, spekulacje i spięcie na treningu
- Myślę, że głównie dostajemy szansę po to, by odbudować się psychicznie. Chce się startować w Pucharze Świata, ale jest przykra sytuacja. Strasznie mnie boli, że nawet nie ocieram się o czołową trzydziestkę. Jest to skok, by skoczyć, a nie podchodzę przecież do tego, żeby tylko skoczyć, bo robię wszystko na sto procent. To jest najgorsze, że coś robisz na sto procent i nie idzie to w dobrym kierunku - przyznał Stękała.
W reprezentancie Polski nie brakuje ambicji i mobilizacji do dalszej pracy. - Chcę skakać. Daję z siebie ile mogę, a jednak brakuje. Trochę byłoby przykre, jakbym tak skakał do końca zimy. Myślę, że robię to na takim poziomie, że powinienem być trochę wyżej - podsumował nasz skoczek.
Czytaj także: Jedyna w swoim rodzaju. Wojciech Fortuna stworzył ucztę dla fanów narciarstwa