Austriak Stefan Kraft został zwycięzcą niedzielnego konkursu indywidualnego Pucharu Świata w Bad Mitterndorf. Zawody miały nieoczekiwany przebieg. Po fatalnym locie czwartego skoczka w stawce, Kamila Stocha (tylko 159 m), jury z powodu silnego wiatru odwołało finałową rundę i zaliczyło wyniki z pierwszej serii.
Konkurs zakończono w momencie, kiedy na górze skoczni pozostało tylko trzech zawodników - Timi Zajc, Ryoyu Kobayashi i Kraft. Zdaniem Adama Małysza, sędziowie zrobili ukłon w stronę Austriaków.
- Myślę, że organizatorzy troszkę się obawiali tego, co może wydarzyć się z najlepszą trójką, która pozostała na górze. Tym bardziej, że prowadził Austriak, więc różnie mogło się to skończyć. Myślę, że z jednej strony troszkę był to ukłon w stronę gospodarzy, a z drugiej strony chyba w miarę sensowna decyzja - ocenił Małysz w rozmowie z portalem interia.pl.
ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Piekielnie trudne zadanie Dawida Kubackiego. "Stefan Kraft się obroni!"
Dyrektor koordynator ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim dodał, że mimo wszystko był trochę zaskoczony tą decyzją. Małysz zasugerował nawet, że nie wiadomo, czy jury odwołałoby serię, gdyby na czele nie znajdował się Kraft.
- Jednak nie ukrywam, że na pewno było to dziwne, niemniej takie konkursy już się zdarzały, że kasowano serię, gdy na górze pozostawała tylko garstka zawodników - podsumował.