To był pierwszy rok pracy z polską kadrą Stefana Horngachera. Austriak nie potrzebował czasu na aklimatyzację. Od razu zabrał się do ciężkiej pracy, szybko przekonał nowych podopiecznych do swojej wizji skakania, a ci wręcz wyważyli drzwi do ścisłej światowej czołówki i zadomowili się w niej na dobre.
Pierwszy konkurs drużynowy PŚ w sezonie 2016/2017 i od razu popis Biało-Czerwonych. W składzie Maciej Kot, Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła Polacy nie dali szans rywalom w Klingenthal. Wygrali po raz pierwszy w historii naszego kraju drużynówkę, a nad Wisłą wybuchła euforia.
To nie był jednak jednorazowy wystrzał. Mijały kolejne konkursy Pucharu Świata, a podopieczni Stefana Horngachera utrzymywali wysoką formę. Austriak natomiast wybrał swoją żelazną czwórkę i w kolejnych drużynówkach konsekwentnie stawiał na tych samych skoczków, by Ci zyskali pewność siebie przed najważniejszą imprezą tamtego sezonu, mistrzostwami świata.
ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Piekielnie trudne zadanie Dawida Kubackiego. "Stefan Kraft się obroni!"
W Zakopanem Biało-Czerwoni byli drudzy, w Willingen znów wygrali i na mistrzostwa globu w Lahti pojechali jako faworyci do złotego medalu w konkursie drużynowym. Od pierwszych treningów w Finlandii skakali daleko i wydawało się, że z Lahti wyjadą z workiem medali.
Konkursy indywidualne na kompleksie skoczni Salpausselka nie do końca potoczyły się jednak po myśli naszych rodaków. Na obiekcie normalnym nie wywalczyli żadnego medalu. Na skoczni dużej musieliśmy zadowolić się brązem Piotra Żyły. Dla samego skoczka był to wielki sukces, ale po fantastycznej pierwszej części sezonu i skokach Polaków na treningach i kwalifikacjach już w Lahti, liczyliśmy na więcej.
Nie ulegało jednak wątpliwości, że kadrowicze Stefana Horngachera są w wielkiej formie i w konkursie drużynowym będą nie do zatrzymania. Austriak oczywiście postawił na żelazną czwórkę i nie zawiódł się. Biało-Czerwoni od pierwszej do ostatniej próby skakali rewelacyjnie. Zwłaszcza pierwsza seria w ich wykonaniu była skokowym majstersztykiem.
Zaczął Piotr Żyła od skoku na 130,5 metra. Polacy od razu objęli prowadzenie. To napędziło naszych reprezentantów. Kilka minut później Maciej Kot skoczył 129 metrów. Dawid Kubacki oraz Kamil Stoch zrobili swoje. Skoczyli po 130,5 metra. Nie mieliśmy słabego ogniwa, Polacy wytrzymywali presję i na półmetku mieli już sporą przewagę. Złoto było na wyciągnięcie ręki.
Ale jak to w skokach bywa, skoncentrowanym trzeba być do końca, bo w każdej chwili do rywalizacji może wmieszać się wiatr. I tak było właśnie w Lahti. W pierwszej serii było niemal bezwietrznie. Jak na Lahti, warunki idealne. W drugiej kolejce zaczęło jednak wiać i to zmiennie. Jury żonglowało rozbiegiem, pojawiły się przerwy w konkursie, ale Biało-Czerwoni i tak byli poza tym.
Nie skakali już tak daleko jak w pierwszej serii, ale warunki na to nie pozwalały. Nadal byli jednak zdecydowanie lepsi od rywali. Nie stracili nawet na chwilę prowadzenia. Gdy w finałowej kolejce Kamil Stoch zasiadł na belkę startową, komputer pokazywał, że musi skoczyć tylko 116 metrów, a i tak złoto powędruje do Polaków.
Stoch triumf przypieczętował z przytupem. 124,5 metra i nad Wisłą wybuchła euforia. Polacy zostali mistrzami świata, po raz pierwszy w historii! I to w stylu, o którym kilka lat wcześniej mogliśmy pomarzyć. Lahti znów okazało się dla nas szczęśliwe, ale sukces drużynowy zawsze smakuje bardziej. Potrzebne było osiem dalekich skoków i Polacy zrobili to. Srebrnych Norwegów pokonali o prawie 26 punktów, a brązowych Austriaków o 36 "oczek".
Mijają trzy lata od tego sukcesu i wciąż na topie są Kamil Stoch oraz Dawid Kubacki. Polska drużyna nie jest jednak tak mocna jak wtedy. Brakuje przede wszystkim Macieja Kota, którego nie ma teraz nawet w Pucharze Świata. Do tego Piotr Żyła nie jest w takiej formie jak w 2017 roku. Dlatego w sobotnie popołudnie na Salpausselce Biało-Czerwonym będzie bardzo ciężko stanąć nawet na najniższym stopniu podium. Ale w skokach wszystko jest możliwe i tego się trzymajmy. Początek konkursu o 16:00. Transmisja w TVP 1, TVP Sport, Eurosporcie 1 i na WP Pilot.
Czytaj także:
Stefan Kraft niezmiennie na czele. Dawid Kubacki umocnił się na podium
Podium ucieka Polakom w Pucharze Narodów