Czesi zdezorientowani. Koronawirus znów uderzył

Media za naszą południową granicą piszą o nowym uderzeniu wirusa, a rząd wstrzymał wydobycie węgla kamiennego. - Nie wiemy, czego się spodziewać - przyznaje Jan Mazoch, były czeski skoczek narciarski.

Dawid Góra
Dawid Góra
Koronawirus w Czechach Getty Images / SOPA Images / Koronawirus w Czechach
Decyzję podjęto po badaniach przesiewowych, które wykonano na pracownikach kopalń. Liczba zakażonych w Karwinie dwukrotnie przewyższa już tę w Pradze. Obecnie w regionie jest chorych niemal 1,4 tys. osób. Od początku pandemii zmarło tam 10 mieszkańców. W klubie piłkarskim MFK Karwina wykryto zakażenia u piłkarzy.

Teraz rząd zarządza mobilizację dla regionu wokół Karwiny. - Wszystkie siły sanitarne kierujemy szczególnie tam. Ostatni skok zakażeń jest związany z tym lokalnym wybuchem - mówił dla portalu "Ceske Noviny" minister zdrowia Adam Vojtech.

- W regionie morawsko-śląskim panuje duża niepewność, bo znajduje się tutaj epicentrum. Wielu skarży się na konieczne środki ostrożności, ale moim zdaniem np. maseczki podczas podróży komunikacją miejską, stają się po prostu częścią życia nas wszystkich. Każdy powinien chronić tych, z którymi przebywa oraz samego siebie - tłumaczy Mazoch w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"
Obecnie w Czechach jest prawie 4,2 tys. potwierdzonych przypadków COVIDU-19. Poważna sytuacja jest u 12 osób. Pod względem aktywnych przypadków nasi sąsiedzi zajmują 58. miejsce na świecie.

- W czeskich mediach sporo mówi się o Karwinie oraz okręgach górniczych. To obszary najbardziej dotknięte pandemią. Mam nadzieję, że poszukiwanie ludzi przez tzw. inteligentną kwarantannę [odwzorowanie drogi poruszania się chorego, a potem ustalenie z kim się kontaktował - przyp. red.] będzie skuteczne i zminimalizujemy zagrożenie. To zależy przede wszystkim od podejścia każdego z nas. Ważne, aby ludzie uważali na siebie i innych. Tak samo jest w Czechach, Polsce i na całym świecie - zaznacza były skoczek.

Pandemia wciąż w dużym stopniu dotyka sport.

- Niezależnie od tego czy to duże wydarzenie czy mecz o niewielkim zainteresowaniu. Środowisko sportowe przeżyło szok, którego nikt się nie spodziewał. A ograniczenia wciąż przecież obowiązują. Teraz wszystko będzie zależeć od tego, czy zawodnicy będą chcieli ryzykować i podróżować do innych krajów, miast. Brak kibiców na obiektach również jest olbrzymią komplikacją dla świata sportu - twierdzi Mazoch. - COVID-19 staje się powszechną chorobą, jak grypa. Teraz wszystko zależy od tego, jak szybko uda się opracować lek lub szczepionkę.

Mimo, że pandemia wciąż trwa, a część ekspertów zwiastuje nadejście drugiej fali zakażeń, w Czechach już zorganizowano pożegnanie koronawirusa. 1 lipca zniesiono obowiązek noszenia maseczek oraz przywrócono normalne działanie m.in. restauracji, dyskotek i basenów. Z tej okazji na Moście Karola urządzono potężną kolację dla mieszkańców. Stół był długi na 515 metrów.

- W Czechach jedni podchodzą do pandemii odpowiedzialnie, a inni kaszlą, chorują, a i tak to ignorują. Mam jednak nadzieję, że większość traktuje sprawę poważnie - komentuje Mazoch.

Od początku pandemii w Czechach zachorowało niemal 12,4 tys. osób. 353 zmarły.

W Meksyku nie przeprowadza się zbyt wielu testów. Epidemia na fali wnoszącej >>

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×