[tag=4930]
Kamil Stoch[/tag] świetnie radził sobie od pierwszego skoku w Bischofshofen, zajmując miejsca w czołówce obu treningów. W kwalifikacjach odpalił jednak prawdziwą bombę - skoczył aż 138 metrów i to w doskonałym stylu (od jednego z sędziów otrzymał notę 20). Ta próba pozwoliła mu triumfować w kwalifikacjach i zgarnąć za to dodatkową premię (WIĘCEJ).
Po zakończeniu kwalifikacji lider 69. Turnieju Czterech Skoczni przyznał, że nie wszystko było takie proste, na jakie wyglądało i wytłumaczył, na czym polega specyfika skoczni w Bischofshofen.
- Nie obyło się bez pewnych trudności. Trzeba było się trochę przestawić i trochę poszukać. Ten rozbieg jest wybitnie długi i płaski. Zupełnie inaczej rusza się z tej belki, a na końcu - 15-20 metrów przed wybiciem - jest taki nietypowy uskok - wyjaśnił Kamil Stoch w rozmowie z reporterem Eurosportu. - Można tam pomyśleć na przykład o zakupie nowej pralki - zażartował skoczek.
Stoch konsekwentnie powtarza, że nie patrzy w tabelki z wynikami, ale skupia się tylko na pracy i skokach. - Dla mnie osobiście najważniejsze jest to, że skoki są super, w powietrzu czuję satysfakcję, że to działa jak należy i mogę po prostu lecieć - skwitował reprezentant Polski.
W środowym konkursie Stoch zmierzy się w pierwszej serii z Matthew Soukupem. To powinna być tylko formalność dla Polaka, który większą uwagę musi zwrócić na Halvora Egnera Graneruda, zajmującego trzecie miejsce w klasyfikacji TCS. Ostatniego słowa z pewnością nie powiedział też jeszcze Dawid Kubacki, który przedziela Stocha i Graneruda. Początek zmagań w Bischofshofen o godzinie 16:45.
Czytaj także: 69. Turniej Czterech Skoczni. Wielki pech austriackiego skoczka. Kontuzja wykluczyła go z kwalifikacji
ZOBACZ WIDEO: Skoki. Stoch rozkręca się z konkursu na konkurs. "On zawsze ma słabszy początek sezonu"