Poziom niedzielnych zawodów był bardzo wysoki, a skoki dalekie. Po pierwszej próbie Kamil Stoch zajmował 4. miejsce, notując 138 metrów. W drugiej serii lądował o metr bliżej. Jury musiało szybko reagować i obniżać belkę. Sprawiło to, że trudniej było o pobicie rekordu skoczni, ale mimo to skoki były bardzo długie.
- Wyśrubowana belka! Z tak niskiej belki wszystko idzie "na żyletki" i wygrywa ten, kto popełnia mniej błędów. Cieszę się, że kontynuowałem pracę z soboty. W drugim skoku straciłem równowagę na najeździe, więc jak na błędy, szóste miejsce, nie jest złe - podsumował w TVP Sport Stoch.
Dawid Kubacki był siódmy, a na 17. miejscu uplasował się Piotr Żyła. - Było bardzo dobrze, jeśli chodzi o warunki. Były takie, które wszyscy uwielbiają. Było oczywiste, że belka będzie schodzić w dół. Minimalne błędy robiły dużą różnicę - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Sven Hannawald w Zakopanem poznał niezwykłą osobę. "To było genialne!"
Stoch od razu wiedział, co poszło nie tak. - To praca przez całą karierę nad pewnymi rzeczami. To sprawia różnicę czy wygrywam, czy staję na podium. Przy takim poziomie rywalizacji jest to kluczowe. Jestem cały czas blisko, ale cały czas czegoś brakuje - wyznał skoczek.
Stwierdził jednak, że to nie kwestia oddania dodatkowych skoków, by wyeliminować ewentualne błędy. - Nie ma kiedy tego sprawdzić, bo mamy co weekend zawody, dochodzą przejazdy. Musimy robić trening motoryczny, żeby podtrzymać dobrą energię w ciele, żeby było paliwo na weekend. Trudno znaleźć miejsce na dodatkowy trening na skoczni. Nie jest aż tak źle, bym na siłę szukał czasu na trening - podkreślił.
- Jedźmy do Zakopanego! Wszystko idzie ku dobremu, żyć nie umierać - zakończył Stoch.
Czytaj też:
PŚ w Klingenthal. Domen Prevc zdyskwalifikowany po konkursie. Awans Polaków
PŚ w Klingenthal. Fenomenalny lot, ale Dawid Kubacki poza podium! Stoch w czołówce. Granerud wygrał dzięki trenerowi