Adam Małysz wprost o kadrze kobiet. Łukasz Kruczek ma postawiony jasny cel

Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / Na zdjęciu: Adam Małysz
Newspix / TOMASZ MARKOWSKI / Na zdjęciu: Adam Małysz

Nie tak miały wyglądać wyniki polskich skoczkiń narciarskich. Adam Małysz widzi regres, a miał nadzieję, że niedługo kadra zgarnie medal w mikście. - Miniony sezon nie będzie pozytywnie odebrany - przyznaje dyrektor w PZN-ie.

Zamieszanie ws. polskiej kadry kobiet zaczęło się od słów Małysza wypowiedzianych dla skijumping.pl. - Nie jest optymistycznie i wesoło. Nasze kobiety cały czas odstają. Myślałem, że Łukasz Kruczek jest stanowczym trenerem, który przyjdzie i postawi na nogi tę dyscyplinę w Polsce. Nie wiem, czemu się tak dzieje, że nie możemy się przebić - przyznała legenda polskich skoków.

Zaznaczył wtedy też, że dziewczynom trudno cokolwiek wytłumaczyć. Od razu są emocje. Płaczą, niezależnie od tego, czy jest dobrze, czy źle.

- Rozmawiałem z Adamem po kwalifikacjach. Powiedziałem mu jasno, że jeśli są jakieś zarzuty, powinny być skierowane bezpośrednio do nas, a nie do mediów - ripostował Kruczek w rozmowie z "Faktem". I dodał: - Ubiegły sezon szedł fajnie, a w tym nie wygląda to różowo w przypadku zawodniczek, na których chcieliśmy opierać wyniki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak to możliwe?! Nie uwierzysz, co w pokojowym hotelu zrobiła Anita Włodarczyk

Dziś Małysz potwierdza, że "nie jest wspaniale". Polski Związek Narciarski wymagał zdecydowanie większego postępu. Zatrudniając Kruczka, byłego głównego trenera kadry skoczków, w PZN-ie byli pewni, że kadra pójdzie do przodu.

- Podczas mistrzostw ostro zareagowałem na słowa Łukasza, który powiedział, że nie potrafi krzyknąć na dziewczyny. Zszokowało mnie to. Powiedziałem swoje, trochę emocje puściły. Może to nie był dobry moment, ale nie jesteśmy zadowoleni z wyników. Potem mieliśmy dwie długie rozmowy. Jedna była z Łukaszem, a druga z całym teamem - informuje Małysz w rozmowie z WP SportoweFakty.

Teraz najistotniejsze mają być wyniki z sezonu olimpijskiego. Związek chce niepodważalnego postępu kadry.

- Dziewczyny nie muszą wygrywać, ale musi być progres. U Anki Twardosz, skreślanej przez wielu, ten postęp wdać. U innych dziewczyn jest właściwie regres. Trzeba jasnych decyzji. Jeśli w kadrze jest coś, co ją zatruwa, przysłowiowa śliwka-robaczywka, należy ją usunąć. Gdyby było znacznie lepiej z kadrą kobiet, moglibyśmy walczyć o medal w mikście - zaznacza dyrektor.

Ultimatum dla Kruczka nie ma. Mają się liczyć rezultaty i atmosfera w drużynie. Były znakomity skoczek zdaje sobie sprawę z tego, że elementów, które składają się na sukces, jest wiele.

- Cały czas jestem w kontakcie z Łukaszem. Jestem pewny, że chce zrealizować cele, o których rozmawialiśmy na koniec mistrzostw. Dziewczyny też deklarowały, że wykonają pracę nie na 100 tylko na 200 procent. I, że będą wierzyć trenerowi - kończy Małysz.

Przypomnijmy, podczas konkursu indywidualnego mistrzostw świata na normalnej skoczni najlepiej z Polek zaprezentowała się Anna Twardosz, która zajęła 33. miejsce. Kinga Rajda była 38. W konkursie drużynowym Polki uplasowały się na siódmej lokacie, a w konkursie mieszanym reprezentacja Polski była szósta. Reasumując, najlepszy start podopiecznych Kruczka mogliśmy zobaczyć podczas zawodów na skoczni dużej. Tam Twardosz zajęła 24. pozycję. Niestety pozostałe Polki nie awansowały do drugiej serii.

Źródło artykułu: