W 2018 roku, w Pjongczangu, Andreas Wellinger zdobył tytuł mistrza olimpijskiego na normalnej skoczni. Wydawało się wówczas, że Niemcy mają czołowego skoczka na lata. Czar prysł bardzo szybko. W czerwcu 2019 roku zerwał więzadła krzyżowe, tracąc cały sezon 2019/20.
W cyklu 2020/21 próbował wrócić do rywalizacji na solidnym poziomie, ale był daleki od niego. W pierwszej części Pucharu Świata 2020/21 wystąpił w kilku konkursach, ale ani razu nie wszedł nawet do drugiej serii.
Zbliżający się kolejny sezon ma być przełomowym dla Wellingera. Już w lecie błysnął formą, m.in. zajmując piąte miejsce w zawodach Letniego Grand Prix w Hinzenbach. W najbliższy weekend rozegrane zostaną letnie mistrzostwa Niemiec i będzie to sprawdzian jego dyspozycji na tle czołowych niemieckich zawodników.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wygląda jak modelka. "Polska" krew!
Sprawy Wellingerowi nie ułatwia fakt, że w kadrze Stefana Horngachera ma bardzo mocną konkurencję. Jest tego w pełni świadom. - Moim pierwszym celem jest załapanie się do drużyny. Chcę pracować nad swoją konsekwencją w zawodach i zdobywać punkty w Pucharze Świata. Chcę wykorzystać zawody, aby ustabilizować swoją formę i pokazać, do czego jestem zdolny - mówi, cytowany przez fis-ski.com.
26-latek zaznacza, że zażegnał już wszelkie problemy zdrowotne. - Moje kolano ma się dobrze, już się tym nie martwię - przyznaje.
Do rozpoczęcia Pucharu Świata 2021/22 pozostał już niespełna miesiąc. Pierwszy konkurs odbędzie się 20 listopada w Niżnym Tagile.
Czytaj także:
- Wiadomo coraz więcej ws. Skórzyńskiego. W grę wchodzą dwa stanowiska
- Ryoyu Kobayashi zdobył na skoczni Miyanomori brakujące trofeum do kolekcji