Gdy w wieku 10 lat poleciał na Wielkiej Krokwi w Zakopanem 135,5 metra, z miejsca został okrzyknięty "cudownym dzieckiem polskich skoków". Przewidywano mu wielkie sukcesy, większe nawet od wyników Adama Małysza.
Przez wiele lat kariera Klemensa Murańki nie potoczyła się jednak tak, jak zakładał sam skoczek. Jeszcze w 2015 roku zdobył z kolegami brązowy medal mistrzostw świata w drużynie. Później przepadł. Za czasów Horngachera nie istniał w Pucharze Świata. Wpływ miały na to także kłopoty ze wzrokiem.
Z problemami zdrowotnymi Murańka jednak uporał się, do tego Michal Doleżal dał mu kolejną szansę i coraz częściej utalentowany zawodnik skacze na miarę swojego olbrzymiego potencjału. Ubiegły rok był jego najlepszym w karierze. Zdobył 141 punktów do klasyfikacji PŚ, był dziewiąty w Kuusamo i czwarty w Willingen. Co więcej, na legendarnej niemieckiej skoczni pobił rekord obiektu. W kwalifikacjach huknął aż 153 metry!
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz skok znanego dziennikarza telewizyjnego. Skok... narciarski!
W nowym sezonie, który już w piątek rozpocznie się w Niżnym Tagile, takich skoków w wykonaniu Murańki może być jeszcze więcej. 27-latek solidnie przepracował okres przygotowawczy i tuż przed startem sezonu skakał bardzo dobrze. Imponowały jego próby na październikowych mistrzostwach Polski, w których przegrał tylko z Piotrem Żyłą. Nie ma wątpliwości - Murańka może być czarnym koniem tego sezonu.
- Pamiętam taki okres, że Klemens w ogóle nie był już brany pod uwagę dla kadry. Trenował w drugiej reprezentacji, ale krok po kroku odbudowywał się. Pomogło mu przede wszystkim założenie rodziny. Zdaje sobie sprawę, że zawód skoczka nie trwa wiecznie. Ostro trenuje i efekty są coraz lepsze - podkreśla Wojciech Fortuna, mistrz olimpijski w skokach z Sapporo.
Murańka może nieźle namieszać, ale ciągle szkielet polskiej kadry będą tworzyć przede wszystkim Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki. Cała trójka od kilku lat przynosi polskim kibicom ogromne powody do radości i nic nie wskazuje na to, by w nowym sezonie któryś z trójki muszkieterów Doleżala obniżył loty.
- Ciągle możemy liczyć na nasz zespół. Chłopaki nie zapomnieli, jak się skacze. Drużyna będzie mocna. Liczę, że na igrzyskach z bardzo dobrej strony pokaże się Piotrek Żyła, któremu igrzyska w Pjongczangu nie wyszły. Teraz może być znacznie lepiej. Na pewno nie można też skreślać Kamila, który z pewnością znów pokaże na co go stać - mówi Wojciech Fortuna.
- Czuję, że to będzie kolejna dobra zima dla polskich skoczków - dodaje.
Biało-Czerwoni nie będą mieli jednak łatwego zadania. Muszą uważać na groźnych rywali, a zwłaszcza na jedno nazwisko. Chodzi o Ryoyu Kobayashiego. Przed trzema laty Japończyk zdominował skoki narciarskie. Skakał jak w transie. Wygrywał seriami i już w połowie sezonu było niemal przesądzone, że triumfuje w Pucharze Świata.
Dwa kolejne sezony nie były jednak już tak udane dla Azjaty. Wciąż był w czołówce, ale już tak nie dominował. Kto wie, czy Japończyk nie powróci jednak do wersji z sezonu 2018/2019. Pod koniec letniego sezonu skakał wybornie. Przypominał najlepszą wersję siebie. Jeśli przez dwa miesiące od finałowego konkursu LGP nie stracił formy, na początku PŚ może być trudny do pokonania.
- Trzeba na niego uważać. Latem pokazał, że wraca do swojej świetnej formy. Ryoyu ciągle jest młody i znów może nieźle namieszać - podkreśla Wojciech Fortuna.
Pierwsza weryfikacja formy Kobayashiego, polskich skoczków i pozostałych zawodników już w piątek w Niżnym Tagile. Początek treningów o godz. 14:15, a kwalifikacji o godz. 16:30. Wynikowa relacja na żywo na WP SportoweFakty, a transmisja z eliminacji w Eurosport 1.
Plan rywalizacji skoczków w Niżnym Tagile:
piątek (19.11.2021)
14:15 - oficjalny trening (2 serie)
16:30 - kwalifikacje
sobota (20.11.2021)
14:45 - seria próbna
16:00 - pierwsza seria konkursowa
niedziela (21.11.2021)
14:30 - kwalifikacje
16:00 - pierwsza seria konkursowa
Czytaj także:
Sandro Pertile zapowiada zmiany. Tour of Poland jest jedną z opcji
Ostrzeżenie. Na to zwracają uwagę eksperci przed nowym sezonem skoków