Reprezentacja Polski mogła wystawić siedmiu skoczków do konkursów Pucharu Świata w pierwszym periodzie cyklu (od Niżnego Tagiłu do Engelbergu). Biało-Czerwoni, mimo maksymalnego limitu, słabo rozpoczęli sezon 2021/22.
Podopieczni Michala Doleżala słabo radzą sobie w Pucharze Świata. Wyjątkiem jest Kamil Stoch, który broni honoru Biało-Czerwonych, a klika dni temu, w Klingenthal, zajął miejsce na podium.
Pozostali radzą sobie na tyle źle, że sztab postanowił wdrożyć plan kryzysowy i - po konkursach w Wiśle - oddelegował czwórkę na spokojne treningi do Ramsau.
ZOBACZ WIDEO: Były skoczek komentuje słowa oburzonego Małysza. "Dzisiaj kombinezony są na limicie"
Problem Polaków jest tym poważniejszy, że podstawowi skoczkowie radzą sobie kiepsko, a na zapleczu nie ma zawodników, którzy mogliby wejść do Pucharu Świata i walczyć choćby o TOP 30. Potwierdzają to równie słabe występy w Pucharze Kontynentalnym.
Efekt? Polacy na Turniej Czterech Skoczni będą mogli wystawić maksymalnie sześciu skoczków. Limit uległ zmianie ze względu na słabe skoki Biało-Czerwonych w PK. Siódme, dodatkowe miejsce dla danej reprezentacji, wywalczą trzej najlepsi skoczkowie w drugiej lidze po danym periodzie.
Po sobotnich zawodach Pucharu Kontynentalnego w Ruce wiemy już oficjalnie, że po siedmiu reprezentantów na TCS będą mogli wystawić Austriacy, Niemcy i Norwegowie. Tylko cud mógł sprawić, że Polacy obronią siedmioosobowy limit. Teraz nie mają na to nawet matematycznych szans.
Hula jest w tym momencie najwyżej sklasyfikowanym polskim skoczkiem w Pucharze Kontynentalnym. Zajmuje 22. miejsce.
Czytaj także:
- Wpadka Piotra Żyły. Trener Doleżal broni skoczka
- Mocny faworyt bukmacherów. Kamil Stoch wśród goniących