Nie tak miał wyglądać olimpijski sezon w wykonaniu polskich skoczków. Obecnie żaden z nich nie jest w takiej formie, by regularnie walczyć o miejsca na podium. Najbliżej tego jest Piotr Żyła, który jednak regularnie melduje się w pierwszej piętnastce zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich.
Pozostałym daleko do poziomu, który reprezentowali w zeszłym roku. Dawid Kubacki zajmuje pozycje w trzeciej dziesiątce, a dla Andrzeja Stękały, Pawła Wąska i Jakuba Wolnego często brakuje miejsca w trzydziestce. Katastrofą natomiast 70. Turniej Czterech Skoczni zakończył się dla Kamila Stocha.
I to wszystko na miesiąc przed startem igrzysk olimpijskich w Pekinie, gdzie jeszcze kilka tygodni temu Polacy byli wskazywani jako faworyci do medalu w drużynie, a i indywidualnie mogli pokusić się o kolejne krążki. Wszak złota broni Stoch, a Żyła to aktualny mistrz świata.
ZOBACZ WIDEO: Trener polskich skoczków do zwolnienia? Tajner tłumaczy sytuację Doleżala
W obecnej formie polskich skoczków trudno oczekiwać, że w Pekinie odegrają oni czołowe role. Szczerze na temat ich dyspozycji w programie "Polskie skocznie" na antenie Polsatu Sport wypowiedział się prezes PZN Apoloniusz Tajner.
- Jeżeli w Pucharach Świata przed igrzyskami olimpijskimi będziemy mieli w czołowej trzydziestce będziemy mieli czterech zawodników, to wtedy możemy mówić, że znowu drużyna ma szansę medalową - powiedział szef polskiej federacji.
Najbliższe tygodnie będą stać pod znakiem walki o powrót polskich skoczków do formy. Zdaniem Tajnera, każdy z nich notuje progres w ostatnim czasie. Najwięcej pracy trenerzy będą musieli włożyć w odbudowanie Kamila Stocha.
Czytaj także:
Zaskakujące słowa Michala Doleżala! To byłby cios dla Kamila Stocha
Rekordowy Kobayashi nie zgarnął "Wielkiego Szlema". Niesamowita walka o podium