"To musiało odbić się czkawką". Ta statystyka najlepiej oddaje kondycję polskich skoków

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Aleksander Zniszczoł
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Aleksander Zniszczoł

W porównaniu z Pjongczangiem, w polskiej kadrze skoczków zmieniło się tylko jedno nazwisko. Na igrzyska do Chin poleci jedna z najstarszych reprezentacji w historii. Polskie skoki są na zakręcie i po sezonie potrzebne będzie uderzenie pięścią w stół.

[tag=4930]

Kamil Stoch[/tag] 34 lata, Piotr Żyła 35 lat, Stefan Hula 35 lat, Dawid Kubacki 31 lat. Gdyby w składzie na igrzyska olimpijskie w Chinach nie znalazł się 22-letni Paweł Wąsek, wysłalibyśmy do Pekinu kadrę ze średnią wieku prawie 34 lata! Wąsek trochę ten wynik obniża, ale średnia 31,4, to również jedna ze starszych jeśli nie najstarsza reprezentacja polskich skoczków na igrzyska.

W porównaniu do składu sprzed czterech lat w Pjongczangu, zmieniło się tylko jedno nazwisko. Zamiast Macieja Kota na najważniejszą imprezę czterolecia poleci Paweł Wąsek. Pozostała część składu jest identyczna. Naszym liderom, ciągnącym w znakomity sposób polskie skoki przez wiele lat, wieku nie wypominamy. Jednakże to, że przez cztery lata znalazł się tylko jeden skoczek, który próbuje dorównać mistrzom nie świadczy dobrze o systemie szkolenia w polskich skokach i ogólnie o kondycji tej dyscypliny w naszym kraju.

Prawda jest brutalna: Stoch, Żyła i Kubacki skaczą w tym sezonie słabo, ale ich ewentualni następcy byli jeszcze słabsi. Dobitnie pokazały to piątkowe kwalifikacje w Titisee-Neustadt, gdzie po skokach takich skoczków jak Jakub Wolny, Andrzej Stękała, Aleksander Zniszczoł czy Tomasz Pilch można było tylko załamać ręce.

ZOBACZ WIDEO: Kolejny problem polskich skoków. Ekspert na razie przestrzega przed takim rozwiązaniem

- I tym samym ciężar polskich skoków znów jest na barkach Kamila, a przecież nie o to chodzi. Zobaczmy na Austriaków, liderzy mają problemy, ale wprowadzili tylu młodych zawodników i tak skaczą, że tylko bić brawo - podkreślił dla WP SportoweFakty Jakub Kot, były skoczek i ekspert Eurosportu. 
 
- A u nas tylko martwienie się, czy Kamil wyzdrowieje, bo jak nie, to będzie tragedia. To tylko pokazuje, że u nas nic przez cztery lata się nie zmieniło i dalej w polskich skokach są te same nazwiska. Oczywiście nie wypominam wieku Kamilowi, Piotrkowi czy Dawidowi, ale polskie skoki potrzebują świeżej krwi. Zawody w Zakopanem najlepiej pokazały, gdzie jest ta nasza tzw. grupa krajowa: Jakub Wolny, Klemens Murańka czy Aleksander Zniszczoł. Nadal nie skaczą dobrze i tych młodych po prostu nie widać - dodał.

Tym samym jak bumerang wraca temat, podnoszony już w poprzednich sezonach, gdy polskie skoki napędzała trójka: Stoch, Kubacki i Żyła. Polscy młodzi zawodnicy mają olbrzymie kłopoty z pokazaniem swojego potencjału w zawodach najwyższej rangi. Trwa to już od wielu sezonów. Lata lecą, a w Polsce Klemens Murańka, Aleksander Zniszczoł, Tomasz Pilch czy Jakub Wolny nadal określani są mianem talentów. Wielkich postępów u nich jednak nie widać i coraz mniej realne, by takowe się pojawiły.

- Po sezonie przyjdzie czas na rozliczenia i jakieś decyzje. To, co się dzieje, to nie są dobre wyniki. Nie grzebmy jednak już teraz, przed igrzyskami. Poczekajmy jeszcze na te zawody. Błędów systemowych może nie udać się jednak naprawić jedną decyzją. Od dawna nie mamy już sukcesów w rywalizacji najmłodszych i kiedyś musiało się to odbić czkawką. Po sezonie trzeba będzie to wszystko naprawdę dobrze przemyśleć - podkreślił Jakub Kot.

W sobotę i niedzielę konkursy PŚ w Titisee-Neustadt. Wystartuje w nich 5 Polaków, bez liderów kadry. Stoch leczy jeszcze uraz kostki, Kubacki i Żyła są na kwarantannie po zakażeniu koronawirusem, a Wąsek i Hula trenują przed igrzyskami olimpijskimi.

Czytaj także:
Kiedy Kamil Stoch wróci na skocznię? Mamy nowe informacje
Powodów do optymizmu żadnych. Przygnębiający obraz polskich skoków w Niemczech

Źródło artykułu: