Rok temu walczył o życie, teraz wrócił na szczyt. Czy w Vikersund powalczy o medal?

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Daniel Andre Tande
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Daniel Andre Tande
zdjęcie autora artykułu

Pod koniec ubiegłego sezonu Daniel Andre Tande zaliczył upadek, którego o mało nie przypłacił życiem. Niespełna rok później, w Oslo wrócił na najwyższy stopień podium. Przed nim MŚwL na które czeka z optymizmem i niecierpliwością.

W tym artykule dowiesz się o:

Gdy w serii próbnej do konkursu w Planicy 27-letni Daniel Andre Tande tuż po wyjściu z progu runął na zeskok na 99. metrze, serca wszystkich zamarły. Zawodnik stracił przytomność. Był reanimowany, a następnie został przetransportowany do szpitala w Lublanie. Obrażenia, jakich doznał, były poważne i stawiały pod znakiem zapytania jego powrót do pełnej sprawności i dalszą karierę sportową.

Walka o życie i powrót na skocznie

- Sytuacja jest stabilna, jest w śpiączce farmakologicznej, ma złamany obojczyk i przebite płuco. Jest uważnie obserwowany i jutro przejdzie nowe badania. Prowadzimy na bieżąco rozmowy z lekarzami, którzy zajmują się nim w szpitalu - informowała w komunikacie prasowym lekarka reprezentacji Norwegii Guri Ranum Ekas. Mistrz świata w lotach z 2018 roku przeszedł m.in. operację złamanego obojczyka i w połowie kwietnia wrócił do domu. Mówił otwarcie o chęci jak najszybszego powrotu do skakania.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cóż to jest za miłość! Ziółek kwitnie przy narzeczonym

- Póki co nie czuję strachu. Czas jednak pokaże. Może poczuję coś dopiero wtedy, kiedy po raz pierwszy pojawię się na skoczni. Nie sądzę, aby skoki na normalnej i dużej skoczni stanowiły problem. Najprawdopodobniej będę bardziej zdenerwowany, kiedy ponownie pojawię się na skoczni mamuciej, a najbardziej kiedy zawitam do Planicy. Będąc jednak całkowicie szczerym, nie mogę się tego doczekać. Jest to coś, co bardzo chcę zrobić - przyznał na początku czerwca dla Norweskiego Związku Narciarskiego. Powrót na szczyt Skoczek został powołany na pierwsze zawody sezonu 2021/22. Nie prezentował wybitnej formy, zajmując miejsca w trzeciej dziesiątce. Na powrót do czołówki nie trzeba było jednak długo czekać. Już podczas grudniowej rywalizacji w Klingenthal Tande wskoczył na podium. Zajął drugie miejsce, ustępując jedynie Ryoyu Kobayashiemu. - Naprawdę wierzyłem, odkąd pamiętam, od pierwszego dnia kiedy wybudziłem się ze śpiączki. Oczywiście były treningi, podczas których nie byłem pewien, czy rzeczywiście będzie to możliwe. Miałem jednak przekonanie, że wrócę na najwyższy poziom, pytanie brzmiało bardziej, jak długo to potrwa - mówił zadowolony w rozmowie z norweskim dziennikiem Verdens Gang.

Później przyszła jednak ponowna obniżka lotów, a także zamieszanie z powodu pozytywnego testu na Covid-19. Na igrzyskach indywidualnie wystąpił jedynie w konkursie na skoczni dużej, gdzie zajął odległe 31. miejsce. W rywalizacji drużynowej wraz z kolegami uplasował się na czwartej pozycji.

Daniel Andre Tande
Daniel Andre Tande

Jeden z najważniejszych dni w karierze Tandego przyszedł w miniony weekend, podczas trzeciego konkursu indywidualnego w ramach rywalizacji Raw Air. Przed finałową rundą zajmował czwarte miejsce. W drugim skoku oddał próbę na 133,5 metra, co pozwoliło mu na ósme w karierze, a pierwsze po tragicznym upadku zwycięstwo. - Nie wiem, co mam powiedzieć. To, co się stało, jest surrealistyczne. Ta historia przerosła fikcję. Gdyby ktoś wymyślił taką fabułę w filmie, można by pomyśleć, że jest mocno przerysowana. Dzisiejsze zwycięstwo smakuje lepiej niż kiedykolwiek – podkreślił tuż po wygranej w rozmowie z portalem skijumping.pl. Ponowne spotkanie z obiektem do lotów Przed zawodnikami maraton lotów narciarskich. Najpierw zawitają do Vikersund, gdzie zmierzą się o tytuł najlepszego lotnika na świecie. Tande wywalczył go w 2018 roku w Oberstdorfie. Wynik podkreśla fakt, że na największych obiektach świata czuje się jak ryba w wodzie. Kibice zastanawiają się jednak, czy po fatalnym upadku w Planicy, będzie on w stanie zaprezentować sto procent swoich umiejętności i wykorzystać swoje predyspozycje, by ponownie zawalczyć o medal. - Na razie nie mam w sobie żadnych obaw. Wręcz przeciwnie, czuję motyle w brzuchu, gdy o tym myślę. Zobaczymy, jak zachowają się te motyle, gdy wjadą windą na górę - mówił z optymizmem przed kamerami Eurosportu. Zarówno Tande, jak i jego koledzy z drużyny mogą okazać się bardzo mocni podczas zbliżającej się rywalizacji w Vikersund. Norwegowie od lat są określani jako "specjaliści" od obiektów mamucich. Patrząc na ich obecną dyspozycję, można przypuszczać, że na mistrzostwach rozgrywanych u siebie będą niezwykle groźni. - Nie możemy się już tego doczekać. Po fantastycznym weekendzie na Holmenkollen czujemy się bardziej niż gotowi na mistrzostwa świata w lotach - zapewniał szkoleniowiec Alexander Stoeckl w rozmowie z serwisem Skiforbundet.no. - Marius i Daniel pokazali, że mają potencjał na wygrywanie. Ponadto mamy Halvora, któremu do najlepszych skoków nie brakuje wiele, a także Roberta i Johanna, których skoki stają się tym lepsze, im większa jest skocznia, na której startują. Fredrik wskoczył do składu po tym, jak w sobotę zajął swoje najlepsze, dziewiąte miejsce w karierze - dodał.

Czytaj także:  W Polsce "lotników" nie brakuje. Skromna lista sukcesów na mistrzostwach świata Skoki jeszcze raz w Zakopanem. Polska przejęła konkursy po Rosji

Źródło artykułu: