Już świetne kwalifikacje w slalomie równoległym w snowboardzie na MŚ w narciarstwie dowolnym rozbudziły apetyty wśród polskich kibiców. Oskar Kwiatkowski, lider Pucharu Świata w slalomie gigancie równoległym, zajął drugie miejsce, a Aleksandra Król była piąta z niewielką stratą do podium.
Polka w ostatecznym przejeździe pokonała Lucię Dalmasso. Rywalka popełniła błąd już na górze i niemal wypadła. Król także miała spore problemy, ale zachowała więcej zimnej krwi.
Finał panów był z kolei bardzo pasjonujący. Oskar Kwiatkowski i Dario Caviezel wymieniali się prowadzeniem i do samego końca byli w grze o złoto. Ostatecznie to jednak Polak okazał się lepszy o 0,26s i zdobył historyczny tytuł mistrza świata.
ZOBACZ WIDEO: Tak wygląda w wieku 35 lat. Zdradziła receptę na niesamowitą figurę
- To wspaniałe uczucie. Nie mogę w to jeszcze uwierzyć. Te zawody były naprawdę ciężkie. Myślałem: uspokój się, utrzymaj się na desce i jedź najszybciej jak potrafisz. Starałem się być po prostu spokojnym - powiedział Kwiatkowski przed kamerami Eurosportu.
Polak zdradził, że oglądał wcześniejsze przejazdy Aleksandry Król. To była dla niego dodatkowa motywacja.
- Tak, sprawdzałem oglądałem każdy przejazd Oli, byłem niezwykle motywowany, bo przechodziła coraz wyżej. Jestem szczęśliwy, że oboje możemy być na podium. To coś niesamowitego - zaznaczył.
To nie koniec występów Polaków na MŚ. We wtorek 21 lutego wystartują w slalomie, a dzień później odbędzie się rywalizacja mikstów. Polacy będą jednymi z kandydatów do medalu.
Sprawdź także:
Puchar Narodów: Niemcy odrabiają straty
Miejsce Żyły zagrożone. Zobacz klasyfikację Pucharu Świata