Mirosław Graf dla SportoweFakty.pl: Sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą

Mirosław Graf w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl podsumowuje niedzielny konkurs skoków w Soczi i zachwyca się występem Kamila Stocha. Działacz sportowy ocenia też start rywali polskiego mistrza.

Niedzielny wieczór w Soczi upłynął pod znakiem wspaniałego występu polskich skoczków. Zawody na Krasnej Polanie całkowicie zdominował Kamil Stoch, na siódmym miejscu sklasyfikowano Macieja Kota, a dwunasta lokata przypadła Janowi Ziobrze. Mirosław Graf chwali naszych kadrowiczów. - To był pokaz polskiej szkoły skoków narciarskich. Nokaut. Konkurs przebiegał pod dyktando Kamila, a Maciek i Jasiek również osiągneli wspaniały sukces. Stoch w tej chwili jest poza konkurencją. Tak wygrywają prawdziwi mistrzowie. Perfekcyjny w powietrzu, ustanawia rekord skoczni i kończy swoje próby wspaniałym telemarkiem - z uśmiechem na ustach mówi portalowi SportoweFakty.pl polski prekursor współczesnego stylu "V".

Były trener skoczków i dwuboistów w Szklarskiej Porębie uważa, że podopieczni Wernera Schustera i Alexandra Pointnera wypadli poniżej oczekiwań. - Trochę rozczarowali Niemcy i Austriacy, z kolei bardzo dobry występ odnotowali "starzy" zawodnicy, jak Anders Bardal, czy Noriaki Kasai. Trudno będzie tym zespołom odbudować się przed "drużynówką". Polacy mogą za to czuć się silni. Kamil, Maciek i Jasiek są w komfortowej sytuacji, bo ten konkurs dodał im pewności siebie. Treningi zdecydują o składzie na następne zawody, więc rywalizacja spowoduje podniesienie poprzeczki jeszcze wyżej - uważa Graf.

Podczas 1. serii zawodów niefortunny upadek zanotował będący w doskonałej formie Severin Freund. Niemiec mimo niezłej próby musiał odłożyć marzenia o medalu przynajmniej do 15 lutego. - Za bardzo wylądował na nogę wykroczną i przeleciał przez palce. Sądzę, że chciał jak najpóźniej przystąpić do telemarku, a jak najdłużej "ciągnąć" skok i ewidentnie przesadził - tłumaczy dawny zawodnik Śnieżki Karpacz.

Były reprezentant Polski odniósł się też do odległych lokat Gregora Schlierenzauera oraz Simona Ammanna. - Ich miejsca mówią same za siebie. Myślę, że Austriak odbił się zbyt w górę i został nieco za nartami. Z tego nie mógł skoczyć daleko. Szwajcar z kolei popełniał błędy na progu. Spóźniał swoje skoki, a potem "rzucał" się tylko w przód. Już minimalne błędy popełnione na rozbiegu powodują, że zawodnik nie ma możliwości odlecieć daleko - komentuje dla naszej strony 54-letni Graf.

Wieloletni działacz sportowy zwraca uwagę, że w tym sezonie nasi skoczkowie wspaniale prezentowali się także na innych ważnych imprezach. - Niedzielny konkurs to sukces całego sztabu, a trzeba pamiętać, że w tym roku fantastyczne wyniki osiągnęli młodzi skoczkowie podczas zimowej uniwersjady i mistrzostw świata juniorów we Włoszech - przypomina doświadczony szkoleniowiec.

Jak Mirosław Graf odebrał mistrzostwo olimpijskiego "Rakiety" z Zębu? - Do tej chwili nie mogę sam dojść do siebie. Jestem już po wielu rozmowach telefonicznych. Konkurs oglądałem w domu z rodziną i z przyjaciółmi. Jestem dumny, że mogłem przeżywać to osobiście. Gratulacje należą się także członkom komisji skoków narciarskich i kombinacji norweskiej za ich decyzje, podpowiedzi, doświadczenie oraz wielką prace społeczną. Ci działacze, którzy nie wierzyli w sukcesy i drogę, jaką obrał sztab trenerski, powinni teraz przyznać nam rację. Jak to się mówi, sukces ma wielu ojców a porażka jest sierotą - podkreślił jeden z pierwszych skoczków na świecie, którzy "latali" na "deskach" w kształcie litery "V".

Przypomnijmy, Kamil Stoch w konkursie na normalnej skocznie nie miał sobie równych i po 42 latach powtórzył wyczyn Wojciecha Fortuny, zdobywając indywidualnie olimpijskie złoto. Srebro powędrowało w ręce Słoweńca Petera Prevca, a skład podium uzupełnił Norweg Anders Bardal.

Jesteśmy na Facebooku, dołącz do nas.

Źródło artykułu: