Polak w mediach społecznościowych zakpił, że działacze najpierw odbiorą za niego prestiżową nagrodę, a później wręczą mu ją na parkingu. Nerwowa reakcja wybitnego szybowca była uzasadniona.
- Odpowiedź Aeroklubu Polskiego bardzo mnie zdziwiła. Nie pytałem przecież o pieniądze a o to, czy po prostu jest planowany mój udział w polskiej delegacji - mówi nam wybitny sportowiec, Sebastian Kawa. - Aeroklub pokazał, jakie ma podejście do takich spraw i było to słabe. To zresztą nie pierwszy raz, gdy mam prawo poczuć się niedoceniony. Sprawa jest tym dziwniejsza, że wydawało mi się, że na Konferencję Generalną z Aeroklubu wybierze się pewnie około dziesięciu działaczy - twierdzi Kawa.
Sytuacja szokuje, bo mowa o naprawdę wybitnym osiągnięciu. Złoty medal FAI (MIędzynarodowa Federacja Lotnicza) jest przyznawany jednej osobie, a w kalendarzowym roku może być dany tylko raz. W ostatnich latach nie znajdował się nikt, kto by zasłużył na tak prestiżowe wyróżnienie. W przeszłości takie odznaczenie dostawali m.in. Jurij Gagarin, Andriej Tupolev, czy Ann Welch. W całej historii - nagroda przyznawana jest od 1926 roku - po złoty medal FAI sięgnęło zaledwie 77 osób. Każdy z laureatów ma wybitne zasługi dla rozwoju sportów lotniczych. W gronie nagrodzonych nie było do tej pory żadnego Polaka.
Wyjątkowa nagroda nie zrobiła widocznie wielkiego wrażenia na przedstawicielach Aeroklubu Polskiego. Sebastian Kawa zwrócił się do nich z pytaniem, czy planowany jest jego udział w polskiej delegacji na odbywający się 19 listopada Kongres FAI w Rijadzie. Odpowiedź zdziwiła nie tylko jego.
ZOBACZ WIDEO: Głowacki poirytowany po walce z Kasperskim. "Nastawiłem się na mocną bitkę"
"Jeżeli nie może pan pokryć kosztów związanych z udziałem w Konferencji Generalnej, może pan udzielić upoważnienia dla Prezesa Jerzego Mikuli do odbioru Pana odznaczenia" - odpisali mu przedstawiciele Aeroklubu Polskiego.
Cała sprawa będzie miała jednak szczęśliwe zakończenie, bo chwilę po opublikowaniu informacji o takim zachowaniu, do Polaka zwróciła się jedna z firm, która jest odpowiedzialna za organizację pokazów lotniczych na Konferencji w Rijadzie. Firma niemal natychmiast postanowiła zaprosić legendę polskiego szybownictwa i umożliwić mu osobisty odbiór nagrody.
- Do tej pory nikt z Aeroklubu do mnie nie dzwonił w tej sprawie. Trochę to słabe. Aeroklub nie chce się zajmować szybownictwem, a z tego też powodu nie pojechałem na ostatnie mistrzostwa świata. Nie udało się wynająć i zapłacić za wynajęcie szybowca klasy otwartej. Zamiast walczyć o kolejne medale, poleciałem na wyprawę nad górami Karakorum. Mało się o tym mówi, ale wyjazd na mistrzostwa wyłącza nas z życia na około miesiąc, a my nic z tego nie mamy. Z tego też powodu od tego roku jestem na uboczu kadry i nie włączałem się w jej działania. Nikt się tym nawet nie zainteresował. Przez lata i tak poświęciłem już całkiem dużo dla zdobywania kolejnych medali. Czuję się bardzo niedoceniony - przyznaje 18-krotny mistrz świata, który w swoim sportowym CV ma także loty szybowcem nad najwyższymi górami świata, jak choćby Himalaje i K2.
Do sprawy już odnieśli się przedstawiciele Aeroklubu Polskiego. - Odpowiedź mailowa faktycznie była bardzo niefortunna, mało grzeczna i za to przepraszamy - przyznał sekretarz generalny Aeroklubu Polskiego, Piotr Czarnecki. - Zwykle podczas takich Konferencji Generalnej przyznawanych jest kilkanaście nagród, a jest sporo laureatów z Polski. W tym roku jest ich w sumie pięciu. W tym roku wyjazd na Konferencję kosztuje około 15 tysięcy złotych, więc jedynym naszym delegatem jest prezes. Złoty medal Sebastiana Kawy faktycznie jest wybitnym osiągnięciem i tutaj zabrakło wyczucia, ale to wynikało z tego, że po prostu nikt wcześniej nie jeździł odbierać wyróżnień, a my wręczaliśmy je laureatom na oficjalnych kongresach w Polsce - mówi Czarnecki.
To jest jakaś masakra, Ci ludzie nie mają honoru. A pan prezes szczególnie, piszę świadomie z małe Czytaj całość