Trzykrotny medalista mistrzostw świata w skoku o tyczce zapowiedział w Budapeszcie, że wkrótce w jego życiu zajdą spore zmiany. Mało kto jednak spodziewał się tego, co Piotr Lisek ogłosił na początku września.
Lekkoatleta przekazał wówczas, że wchodzi w świat freak fightów. 29 września na gali Fame Friday Arena 2 w Szczecinie zmierzy się on z Dariuszem "Daro Lew" Kaźmierczukiem.
Okazuje się, że Lisek w świecie freak fightów może zadomowić się na dłużej. 31-latek opowiedział o tym w "Kanale Sportowym". Prowadzący program Tomasz Smokowski zapytał lekkoatletę, na ile walk podpisał umowę z FAME.
- Na jedną i więcej może - odpowiedział Lisek. - A ja słyszałem, że na pięć - wtrącił Smokowski. - Może dobrze słyszałeś, może źle. Nie mogę rozmawiać na temat kontraktu - rzucił znany lekkoatleta.
W rozmowie ze Smokowskim Lisek zdradził również, co skłoniło go do wejścia do oktagonu. Jak się okazuje, wcale czynnikiem decydującym nie były pieniądze (więcej o tym przeczytasz TUTAJ).
Dodamy, że zgodę na udział w walce Piotr Lisek otrzymał od PZLA (zobacz TUTAJ). Podkreślmy, że tyczkarz nie zamierza kończyć swojej kariery w lekkoatletyce.
Zobacz także:
Polski piłkarz przypomniał się PZPN
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Przeszli od słów do czynów. Ochrona musiała reagować