Gwiazda rozbłysła w Lotto Superlidze i Pucharze Europy

Materiały prasowe / PZTS / Na zdjęciu: Zbigniew Leszczyński (z lewej)
Materiały prasowe / PZTS / Na zdjęciu: Zbigniew Leszczyński (z lewej)

Zbigniew Leszczyński z powodzeniem prowadzi klub Lotto Polski Cukier Gwiazda Bydgoszcz, świetnie spisujący się w Lotto Superlidze i Pucharze Europy. Jest również prezesem Superligi i wiceprezesem PZTS. Jego druga sportowa miłość to żużel.

W tym artykule dowiesz się o:

Redakcja PZTS: Jest pan prezesem-menedżerem topowej drużyny Lotto Superligi, wicemistrza kraju i ćwierćfinalisty Pucharu Europy. A jak wyglądał zespół Gwiazdy, do którego pan dołączył dawno temu?

Zbigniew Leszczyński: Przeglądając stare dokumenty, znalazłem swoją licencję zawodniczą w Gwieździe, datowaną na 1985 rok. Miałem 8 lat. Trochę więc już lat spędziłem w ukochanym i jedynym klubie tenisa stołowego. Nigdy nie zmieniłem barw. Pamiętam, że byłem w zespole z Wojtkiem Jendrzejewskim, starszym bratem Patryka, dziś trenera reprezentacji Polski juniorów, a także Bogdanem Posertem, moim długoletnim trenerem, i Krzysztofem Arkuszewskim. Bardzo długo trenowałem i grałem też ze swoim bratem, Krzysztofem Leszczyńskim.

Zanim bydgoski klub dołączył do najlepszych w kraju, długo rywalizował na poziomie 1 i 2 ligi.

Najgorszy był sezon 2010/11, kiedy - po 18 latach występów na szczeblu 2-ligowym - spadliśmy do 3 ligi. Sekcji tenisa stołowego w Gwieździe groziło rozwiązanie, bowiem zdania były takie, że nie rokujemy zbyt dobrze na przyszłość. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce i zapowiedziałem, że kierowana przeze mnie firma ZOOleszcz w całości będzie finansować działalność pingpongowej Gwiazdy. Razem z bratem Krzyśkiem walczyliśmy z całych sił o powrót do 2 ligi i wywalczyliśmy go po roku. Pamiętam, że w najważniejszym meczu z Kusym Laskowice zdobyłem komplet punktów oraz wygrałem ostatni pojedynek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

Ambitne plany udało się zrealizować i w 2014 roku ZOOleszcz Gwiazda uzyskała historyczną promocję do Lotto Superligi.

Apetyt rósł w miarę jedzenia, z każdym rokiem budowaliśmy mocniejszy skład, w którym byliśmy m.in. ja z bratem, Georgij Rubinstein, Jarek Bober, Krzysiek Piński, Daniel Murawski, Daniel Milde, Adrian Rybak itd. Był taki sezon 2-ligowy, w którym nie przegraliśmy ani jednego spotkania, a na moim koncie były same zwycięstwa. Później dołączyli Wiktor Franc, Artur Białek, Patryk Jendrzejewski czy wreszcie Alan Woś i Łukasz Nadolski. Dołożyłem swoją cegiełkę do upragnionego awansu do Lotto Superligi, zdobywając punkt w barażu ze Strzelcem Frysztak. Bardzo cieszyliśmy się z możliwości rywalizacji występów w elicie w Bydgoszczy, w swojej hali przy Bronikowskiego, która też zmieniła się nie do poznania dzięki wymianie trybun, podłogi i oświetlenia.

Skąd się wzięli w drużynie Włosi Bobocica i Mutti? Wcześniej w Superlidze nie było reprezentantów Italii.

Beniaminkowie nie mają lekko, bowiem trafiają do jednej z najmocniejszych lig w Europie, a poza tym po wygraniu barażów jest niewiele czasu na dopięcie składów. Nam pomógł Daniel Górak, grający w Dartomie Bogorii Grodzisk Mazowieckim, który podesłał kandydaturę Mihaia Bobocicy. Z "Bobo" szybko osiągnęliśmy porozumienie, a on dodał, że ma kolegę grającego na dobrym poziomie, który też szuka klubu. W ten sposób w Gwieździe znalazł się również Leonardo Mutti, były mistrz Europy kadetów. Ze starego składu zostali Nadolski oraz Woś i ta czwórka zawodników zapewniła bezpieczne miejsce w tabeli. Ale to nie był koniec sezonu, gdyż zdobyliśmy Puchar Polski w silnej stawce klubów. Można powiedzieć, że z wysokiego C zaczęliśmy grę w superligowym gronie.

Zbigniew Leszczyński (fot. PZTS)
Zbigniew Leszczyński (fot. PZTS)

Brąz w 2017 roku i srebro w 2022 w Lotto Superlidze. Dziś już nikt z kibiców nie wyobraża sobie Gwiazdy poza czołówką. Jak utrzymać się na najwyższym poziomie przez długie lata?

Zdobycie brązowego medalu DMP było mega sukcesem. Mało kto w niego wierzył... Natomiast konsekwentna praca, mądra polityka transferowa i nos do nowych zawodników sprawiły, że znaleźliśmy się na podium. Intuicja mnie nie zawodziła, inna sprawa, że jeździłem po Europie, oglądałem zawodników na World Tourach i wybierałem takich, powiedzmy, mniej znanych, choć solidnych sportowo. Do tego w Bydgoszczy potrafili się wznieść się na wyżyny.

Kolejna sprawa, lubię dawać szansę gry młodym pingpongistom. To w Gwieździe, u boku zagranicznych zawodników Adama Pattantyusa, Andrew Baggaleya, Zhai Chao, Harmeeta Desaia, rozwinął się talent Marka Badowskiego. Pierwszą rundą miał słabą, w drugiej poprowadził zespół na podium. W tym samym 2017 roku prowadziłem go podczas IMP seniorów, w których doszedł do finału. O złoto na przewagi w ostatnim secie przegrał z Górakiem. Później jeszcze raz Badowski został wicemistrzem kraju.

Najlepsi tenisiści stołowi, którzy występowali w teamie z Bydgoszczy?

Kilka nazwisk podałem, to brązowi medaliści sprzed 5 lat. Później znów miałem szczęście do transferów, do zawodników, którzy wielokrotnie sprawiali miłe niespodzianki. Takimi strzałami w dziesiątki byli Węgier Pattantyus, Rosjanin Wiaczesław Burow, czy Mołdawianin Vladislav Ursu. Poczekajmy do końca tego sezonu, bo kilku zawodników gra bardzo dobrze.

A skąd wzięło się u pana zamiłowanie do ping-ponga, czyli gry bez profesjonalnych okładzin. Zajął pan w 2017 roku 9. miejsce w Mistrzostwach Świata, co było najlepszym wynikiem w historii występów Polaków.

W ZOOleszcz Gwieździe specjalistą w grze niebieskimi rakietkami do ping-ponga był Andrew Baggaley, kilkakrotny mistrz świata. Pewnego razu zaproponował, że zmierzymy się na treningu w Bydgoszczy. Było sporo zawodników, kibiców, a ja w rywalizacji do 15 punktów pokonałem Anglika. Później mi się zrewanżował, ale to były wyrównane pojedynki. Złapałem bakcyla, solidnie potrenowałem, pojechałem na mistrzostwa Polski i zdobyłem srebro. Finaliści automatycznie kwalifikowali się do MŚ, dlatego po bardzo dobrych przygotowaniach udałem się do Londynu. Zagrałem życiowy turniej, wygrałem z jednym z Chińczyków i ostatecznie odpadłem w grze o ćwierćfinale. Dopiero rok później mój wynik poprawił Filip Szymański, który znalazł się w ósemce.

Od lat łączy pan pracę zawodową, prowadzenie firmy z wieloma funkcjami w tenisie stołowym, klubie, Lotto Superlidze, PZTS. Do tego zaangażowanie w żużel. Spokojnie funkcjami można byłoby obdzielić kilka osób...

Wiele osób docenia to, że poprowadziłem klub do sukcesów w kraju, a obecnie dobrze nam się wiedzie też na arenie międzynarodowej. Otrzymuję różne propozycje, ludzie chcą, abym swoją wiedzą czy doświadczeniem wspomógł różne projekty. Angażuję się finansowo w promocję tenisa stołowego oraz żużla. To wszystko wymaga czasu, poświęcenie, ale na koniec miło jest, gdyś ktoś podejdzie, podziękuję, klepnie w ramię. A co do miłości do żużla, kiedy nie było meczów tenisa stołowego, wówczas chodziłem na spotkania Polonii i dopingowałem Ryszarda Dołomisiewicza czy Tomka Golloba, z którym się koleguję.

Pańskie marzenia i cele jeśli chodzi o Lotto Polski Cukier Gwiazdę? Kogo uważa pan za głównych rywali w walce o Mistrzostwo Polski?

Tradycyjnie bardzo groźne będą Dartom Bogoria Grodzisk Mazowiecki i Dekorglass Działdowo, który - jak na polskie warunki - ma kosmiczny skład i jak dotąd wygrał wszystkie spotkania. W play off nie będzie słabych drużyn. Warto zwrócić uwagę na klub z Suchedniowa, w składzie z naszym byłym zawodnikiem Asuką Machim. A my? No cóż, chcemy walczyć o tytuł.

Mamy zgraną ekipę, a poza wysokimi umiejętnościami sportowymi zespół wyróżnia znakomita atmosfera. Jesteśmy w stanie dokonywać wielkich rzeczy, w poprzednim sezonie byliśmy na 1. miejscu po rundzie zasadniczej oraz po rywalizacji w grupie mistrzowskiej, a przegraliśmy dopiero finał, ostatni mecz. Teraz znów chcemy być wśród najlepszych. Ciekawostką jest fakt, że z Dartomem Bogorią zagramy już wkrótce w ćwierćfinale Pucharu Europy. To świetna wiadomość dla polskich kibiców tenisa stołowego, bo już wiadomo, że jeden z klubów znajdzie się w półfinale.

Jaki rok 2023 powinien być dla całego tenisa stołowego w Polsce?

Mam nadzieję, że owocny w medale reprezentantów oraz sukcesy klubów. Tego życzę naszemu środowisku. Wspólnie pracujemy, by tenis stołowy był coraz bardziej rozpoznawalny, doceniany, a o naszych zawodnikach i zawodnikach mówiło się i pisało jak najwięcej. Nie tak dawno siedziałem na konferencji prasowej w Bydgoszczy ramię w ramię z Tomaszem Gollobem i Zbigniewem Bońkiem. Było mi miło, że jako przedstawiciel tenisa stołowego, promuję ten sport u boku gwiazd żużla i futbolu. Robię wszystko, by ping-pong, jakże wspaniała dyscyplina, gościł w jak największej liczbie polskich miast, miasteczek, miejscowości oraz by sukcesów było mnóstwo.

Czytaj także:
Po 35 latach w Tarnobrzegu wciąż ma apetyt na sukcesy
Mistrzyni świata musi uzbroić się w cierpliwość

Źródło artykułu: Informacja prasowa