W krakowskiej Tauron Arenie zmierzyły się ze sobą dwie najlepsze polskie tenisistki w historii: Iga Świątek i Agnieszka Radwańska. Rozegrały jeden set meczu singlowego. Wydarzeniem dla krakowskich kibiców było też spotkanie miksta, w którym zagrali Serhij Stachowski z Agnieszką i Martyn Pawelski z Igą. Pieniądze zebrane podczas wydarzenia przekazano na rzecz Ukrainy barbarzyńsko zaatakowanej przez Rosjan. Kwota zebrana wyłącznie podczas wydarzenia w krakowskiej Tauron Arenie to dwa miliony złotych.
Impreza obfitowała nie tylko w emocje sportowe, ale także rozmowy z gośćmi. Wśród nich była ukraińska tenisistka Elina Switolina, legenda ukraińskiej piłki nożnej Andrij Szewczenko oraz zespół Enej, który zagrał zaraz przed rozpoczęciem wydarzenia.
- Każda forma pomocy i przypominania o tym, co się dzieje w Ukrainie, jest ważna. Iga Świątek mówiła, że pamięć społeczna przygasa i to jest prawda. Ludzie przechodzą do porządku dziennego nad tym, że za naszą granicą toczy się wojna. Oczywiście, powinniśmy żyć normalnie, ale także pamiętać, że tam giną bezbronni ludzie, cywile, dzieci. Wydarzenie, które zorganizowała Iga ma skalę światową. Jej spotkanie z Agnieszką Radwańską jest nieprzekładalne choćby na siłę koncertów zespołu Enej. To jest znakomita i bardzo wzruszająca rzecz. Jeszcze dwa dni temu rozmawiałem z moją rodziną Lwowie, która doświadcza strachu, syren i oni też słyszeli o wydarzeniu organizowanym w Krakowie. To, że po 150 dniach wojny nadal mówimy o tym, co się tam dzieje i chcemy wspierać Ukraińców, jest bezcenne. Także dlatego, że to wydarzenie pomoże naszym sąsiadom również materialnie - podkreśla Piotr Sołoducha w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski
Przyznaje, że pamięć o wydarzeniach w Ukrainie przygasa.
- Czy powinniśmy jeszcze więcej mówić w mediach o wojnie? Nie wiem, ale tak chyba działa nasza psychika, że jeśli wojna trwa 150 dni i nie dotyka naszego miejsca zamieszkania, bliskich i domu, przechodzimy do naturalności. To jest na swój sposób smutne, ale właśnie po to Iga zorganizowała mecz w Krakowie. Przypominamy nim, że agresja i wojna nadal trwają. Napadnięto niepodległy kraj, to jest coś niewyobrażalnego. A przecież tyczy się naszych sąsiadów, państwa, z którym graniczymy. To się dzieje blisko nas i końca tragedii nie widać - zaznacza lider zespołu Enej.
Nie ukrywa, że sytuacja w Ukrainie dotyka tak samo polską, jak i ukraińską część kapeli. Choćby basista Eneja urodził się we Lwowie, ale kiedy przyjechał do Polski, miał zaledwie trzy lata. Do dziś zdecydowana część jego rodziny żyje za naszą wschodnią granicą.
- Tylko rodziców i rodzeństwo sprowadził do Polski. Zresztą sami przywoziliśmy ich spod granicy do Olsztyna. To dotyka nas bardzo mocno. Martwimy się o naszych bliskich i jesteśmy z nimi w ciągłym kontakcie. Wszystkie informacje mamy z pierwszej ręki. Ich łzy wręcz słychać - przejmująco wyznaje Sołoducha.
Twierdzi, że na początku wojny on i większość Polaków miało mniej wiary w zwycięstwo Ukraińców od nich samych. Sytuację nazywa "paradoksem".
- Po kilku dniach rozmów na początku wojny to my w Polsce byliśmy bardziej zestresowani tą sytuacją niż nasi bliscy za granicą. Moja siostra jest w podobnym wieku. Kiedy z nią rozmawiam, mówi, że syreny słychać co trzy godziny i powoli nikt nie bierze tego do głowy. A pode mną nogi się uginają! Przez pierwsze dwa tygodnie wojny zespół Enej nie zagrał ani jednego koncertu. Każdy występ charytatywny wiązał się z ogromnym wyzwaniem emocjonalnym, łzami w oczach. Cieszę się jednak, że tak wielu przyjaciół i bliskich daje Ukraińcom ogrom swojego serca - podsumowuje wokalista.
Dawid Góra, dziennikarz WP SportoweFakty z Krakowa
Tak Szewczenko nazywa to, co robią Polacy dla Ukraińców >>
A jednak. Zaskakujący wynik meczu Świątek z Radwańską >>