Aryna Sabalenka to obecnie wiceliderka światowego rankingu. W przeszłości wielokrotnie pokazywała się publicznie z Alaksandrem Łukaszenką, a po wybuchu wojny w Ukrainie stawała w obronie sportowców z Rosji i Białorusi.
Tłumaczyła, że ona nie zrobiła nic złego Ukraińcom, a także, że zawodnicy zostali "zaproszeni" do całej sytuacji.
Ponad rok od wybuchu wojny Sabalenka po raz pierwszy w stanowczy sposób wypowiedziała się na temat wydarzeń w Ukrainie.
- Gdybym mogła zatrzymać wojnę, zrobiłabym to - przyznała podczas konferencji prasowej przed turniejem w Stuttgarcie.
- Niestety, nie mogę tego kontrolować - tłumaczyła dalej. - Wiele osób wskazuje na mnie, a niektórzy mogą mnie nawet nienawidzić. Nie zrobiłam nic przeciwko Ukrainie. Nie lubią mnie tylko dlatego, że urodziłam się na Białorusi - mówiła.
Sabalenka podkreśliła, że bycie nienawidzoną bez powodu nie jest dla niej najlepszym uczuciem. - Ale jest jak jest - skomentowała.
Wiceliderka rankingu odniosła się ponadto do słów Łukaszenki, który komentował jej porażkę podczas turnieju w Miami.
- Może mówić wszystko, co chce. Nie mam nic wspólnego z polityką. Jestem tylko sportowcem, tak, z Białorusi. W sporcie daję z siebie wszystko. Jeśli Ukraińcy nienawidzą mnie jeszcze bardziej po tym, co powiedział, co mogę zrobić? - zakończyła.
Przypomnijmy, że Aryna Sabalenka na co dzień mieszka w Miami, w Stanach Zjednoczonych. Jej pierwszą rywalką w Stuttgarcie będzie Barbora Krejcikova lub Ludmiła Samsonowa. Przed rokiem Białorusinka przegrała w finale z Igą Świątek.
Czytaj także:
- Syn oligarchy założył fundację. Chciał pomagać Rosjanom, a promuje głównie siebie
- Nie chce być już Rosjanką. Mistrzyni zmieni obywatelstwo
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!