Na Martę Kostiuk spadła w Paryżu fala krytyki. Po porażce w I rundzie singlowego turnieju Roland Garros nie podała ręki Arynie Sabalence. Tak Ukrainka od wielu miesięcy manifestuje swój sprzeciw wobec wojny w jej ojczyźnie. Tym razem z trybun w Paryżu usłyszała gwizdy i buczenie (więcej o tym incydencie przeczytasz TUTAJ >>).
Mimo to tenisistka nie zmieniła swojej postawy. W 1/32 finału turnieju deblowego razem z Eleną-Gabrielą Ruse zmierzyły się z parą rosyjską: Anna Blinkowa - Warwara Graczewa. Duet ukraińsko-rumuński wygrał 6:3, 3:6, 6:2, a po meczu... No właśnie. Ruse podeszła do siatki i podziękowała przeciwniczkom za grę. Kostiuk znów nie podała im ręki.
Tym razem jednak Ukrainka nie usłyszała gwizdów. Poinformował o tym znany dziennikarz tenisowy, Gaspar Ribeiro Lança.
- Dobrze widzieć, że tym razem widownia nie zareagowała tak, jak po meczu z Sabalenką - stwierdził dziennikarz.
Kostiuk wielokrotnie wypowiadała się na temat wojny w jej ojczyźnie. M.in. kilka tygodni po inwazji wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy powiedziała w rozmowie z CNN: - zerwałam wszystkie kontakty z rosyjskimi i białoruskimi tenisistami, z którymi się przyjaźniłam. Po rozpoczęciu wojny nie próbowali nawet porozmawiać ze mną. Udają, że są ofiarami tej sytuacji.
Czytaj także: Skandaliczne słowa Rosjanina po tym, co spotkało Kostiuk. Powinien się wstydzić! >>
ZOBACZ WIDEO: Awantura w Moskwie. Jurkowski zdradza, co się działo po walce Błachowicza