1. Dinara Safina (Rosja)
Dopiero na koniec sezonu, na rzecz Sereny Williams i na dwa tygodnie straciła w rankingu pierwszą pozycję, którą utrzymywała od 20 kwietnia, kiedy została dziewiętnastą jedynką w Erze Open. Rok rozpoczęła od występu w finale w Sydney (przegrała z Dementiewą) oraz kolejnego, wielkoszlemowego, w Australian Open, gdzie uległa właśnie młodszej z fenomenalnych amerykańskich sióstr. Do swojego turniejowego dorobku dopisała 10., 11. i 12. tytuł w karierze, wygrywając odpowiednio w Rzymie, Madrycie i Portożu. W Paryżu w finale kolejnego Wielkiego Szlema pokonała ją rodaczka Kuzniecowa. Po serii świetnych występów na europejskiej mączce i półfinale Wimbledonu, na betonowych kortach w Ameryce oprócz osiągnięcia finału w Cincinnati Dinara już nie błyszczała. Odpadała w początkowych rundach: w US Open dotarła tylko do trzeciej.
Taka końcówka sezonu nie jest dobrą wróżbą na występ w Turnieju Mistrzyń. Dinara, która występ w Dausze zapewniła sobie najszybciej ze wszystkich zawodniczek, będzie musiała się bardzo zmobilizować, żeby godnie z nimi rywalizować. Szczególnie, że Venus, Serena czy Swieta w tym roku dawały Rosjance porządne lekcje tenisa. Musi przypomnieć sobie zagrania, które trzymały ją na szczycie światowego rankingu - wtedy mistrzostwo będzie w jej zasięgu.
2. Serena Williams (USA)
Kończy sezon na drugim miejscu, ale jeszcze tydzień temu była szczycie listy rankingowej. Podczas gdy inne tenisistki walczą o swoje naste turnieje cyklu WTA, ona dobijała do następujących liczb w Wielkich Szlemach: 10. był Australian Open, a 11. - Wimbledon. W Roland Garros nie było tak łatwo: osiągnęła ćwierćfinał, w którym nie do pokonania była późniejsza mistrzyni Kuzniecowa. Podobnie w US Open, gdzie w półfinale lepsza od niej okazała się Kim Clijsters, która też później wygrała cały turniej. W pozostałych imprezach WTA Tour: finalistka z Miami (pokonała ją wówczas Azarenka!), półfinalistka z Paryża, Dubaju i ćwierćfinalistka ze Stanford.
Serena gra na tak niesamowitym poziomie, że nie ma właściwie zawodniczki, która może jej zagrozić - to ona dyktuje warunki na światowych kortach. Ma zdecydowanie największe szanse na zwycięstwo w Turnieju Mistrzyń ze swoją szczególną umiejętnością skupiania się na największych imprezach.
3. Jelena Dementiewa (Rosja)
Sezon 2009 rozpoczęła fenomenalnie, sięgając po swój 12. (w Auckland) i 13. (w Sydney) tytuł w karierze oraz docierając do półfinału Australian Open, gdzie zatrzymała ją dopiero Serena Williams. Jej kolejne występy to odpowiednio finał w Paryżu i ćwierćfinał w Dubaju (tam lepsza była z kolei Venus Williams). 6 kwietnia zadebiutowała w pierwszej trójce światowego rankingu. Do dobrych występów dołożyła półfinał w Charleston i Stuttgarcie, potem w Wimbledonie. W amerykańskiej serii zaliczyła półfinał w Stanford i Cincinnati. Sierpień przyniósł jej 14. mistrzostwo - tym razem w Toronto. W ciągu roku nie przegrała właściwie żadnego meczu z dużo niżej klasyfikowaną zawodniczką - za każdym razem ulegała dopiero tenisistkom o porównywalnym do niej poziomie gry, po świetnych meczach.
Jelena od wielu lat małymi, ale skutecznymi krokami udoskonala swój tenis i ugruntowuje swoją pozycję w czołówce. Jako jedna z niewielu zawodniczek nie wpada w popłoch, kiedy po drugiej stronie siatki ma którąś z sióstr Williams - wręcz przeciwnie, jest w stanie nawiązać z Amerykankami równą walkę. Pewna swoich umiejętności spokojnie może powalczyć w Dausze o trofeum.
4. Karolina Woźniacka (Dania)
Największa ze wschodzących gwiazd Touru Dunka polskiego pochodzenia (ma babcię w Kraśniku, a wujostwo w niedalekich Popkowicach, mówi pięknie w naszym języku: to dlatego nazywamy ją Karolina) coraz bardziej liczy się w walce o najważniejsze trofea. Sezon 2009 przyniósł jej czwarty, piąty i szósty tytuł w karierze (Ponte Vedra Beach, Eastbourne, New Haven) oraz pierwszy występ w finale Wielkiego Szlema - w US Open. Zaliczyła też finały w Charleston, Madrycie i Bastad, regularnie docierała do ćwierćfinałów imprez na różnych nawierzchniach na całym świecie. 18 maja zadebiutowała w pierwszej dziesiątce rankingu, już 21 września przebiła się do pierwszej piątki, kończy sezon jako czwarta.
Caroline stale zaskakuje fanów tenisa i pokazuje, że drzemie w niej spory potencjał. Coraz śmielej wygrywa z najlepszymi rakietami świata, ale brak co najmniej kilkuletniego doświadczenia w czołówce wyraża się w jej wpadkach w meczach ze słabszymi zawodniczkami, szczególnie z jej pokolenia. Debiut w Turnieju Mistrzyń będzie dla niej świetną okazją do pokazania, co naprawdę już potrafi.
5. Venus Williams (USA)
Venus do sezonu 2009 podeszła mniej pracowicie niż inne tenisistki w Tourze, które zaliczały wszystkie możliwe imprezy. Amerykanka grała znacznie mniej. Występy w Dubaju i Acapulco dał jej 40. i 41. tytuły w zawodowej karierze. W półfinale w Miami uległa tylko siostrze, podobnie w finale Wimbledonu. Finalistka ze Stanford, półfinalistka z Rzymu.
Wydaje się, że tenis odrobinę już przestał interesować starszą z sióstr Williams. Stale występuje w turniejach, ale nie są już to takie niesamowite widowiska, łatwiej przegrywa. Pewnych umiejętności jednak się nie zapomina - Venus ma wszystkie środki do tego, żeby w Dausze wygrać i obronić tytuł, musi tylko chcieć je wykorzystać. A nikt inny nie zna lepiej niż ona największej pretendentki do tytułu - Sereny.
6. Wiktoria Azarenka (Białoruś)
Sezon 2009 to wielki debiut w elicie 20-letniej dziś Białorusinki. I to w jakim stylu! Trzy pierwsze tytuły: w Brisbane, Memphis i Miami. 23 marca zagościła w Top10 rankingu. Po raz pierwszy dotarła do ćwierćfinału Wielkiego Szlema - udało się jej to w Paryżu, a powtórzyła ten wynik w Londynie. Nagrodą za to występ w Dausze. Spośród zawodniczek, z którymi przyjdzie jej tam rywalizować, w tym roku wygrała z Sereną, Dinarą i Swietłaną!
Wiktoria ma potencjał, stale pnie się w górę. Jednak z najlepszej ósemki ma najmniej do stracenia. Do Turnieju Mistrzyń podejdzie bez żadnych obciążeń psychicznych. Brak presji może być jej kluczem do sukcesu.
7. Swietłana Kuzniecowa (Rosja)
Ten rok zapisze się jako ten, w którym wygrała Roland Garros. Zwycięstwo w Paryżu to jej największy sukces od triumfu w US Open przed pięcioma laty. Zaraz potem na liście honorowej można dopisać tytuł ze Stuttgartu, gdzie w finale pokonała Safinę, której później nie dała też szans właśnie we French Open. Finał w Rzymie, półfinał w Miami, ćwierćfinały w Sydney, Melbourne i New Haven.
Kuzniecowa od kiedy pojawiła się w gronie najlepszych rosyjskich zawodniczek w 2004 roku, nie opuszcza czołówki i stale prezentuje świetny poziom gry. Rzadko przegrywa z niżej klasyfikowanymi tenisistkami i można być pewnym, że pokaże na co ją stać w Dausze. Z Rosjanką jest tylko jeden problem - często brakuje jej kropki nad i, tego czegoś, co pozwala sięgnąć po ostateczne zwycięstwo. Finał Turnieju Mistrzyń wydaje się w jej zasięgu, ale przy tym wygrana w nim jest nieporównywalnie dalej.
8. Jelena Janković (Serbia)
Ostatnia, która zakwalifikowała się do Turnieju Mistrzyń, tydzień przed rozpoczęciem. Rok 2009 otwierała na pierwszym miejscu w rankingu, ale szybko je straciła, odpadając w pierwszych rundach. W kwietniu w Marbelli przypomniała sobie, jak się wygrywa i zdobyła 10. tytuł w karierze. Potem zaliczyła dwa ćwierćfinały - w Stuttgracie i Rzymie, następnie w sierpniu w Stanford. Wygrała w Cincinnati - w finale z Safiną. W Tokio w finale kreczowała z powodu kontuzji nadgarstka. Po odpadnięciu w Moskwie Zwonariowej sama nie musiała już wychylać nosa poza ćwierćfinał.
Do atutów Serbki można zaliczyć doświadczenie, którego mimo młodego wieku (24 lata) ma już całkiem sporo. Biega do wszystkiego, nie poddaje się łatwo, jest bardzo pracowita. Ostatni będą pierwszymi?