W turnieju singla pań zwyciężyła 19-letnia Coco Gauff (więcej tutaj). U panów wielką szansę na tytuł miał o rok od niej starszy Carlos Alcaraz. W niedzielnym finale doszło do starcia aktualnego lidera z wiceliderem rankingu ATP. Wydarzenia z ostatnich dni zapowiadały rewanż za finał Wimbledonu. Novak Djoković wygrał ostatecznie 5:7, 7:6(7), 7:6(4), ale w niedzielę przeszedł drogę z piekła do nieba.
Trudny początek Alcaraza
Początek spotkania nie zapowiadał zwycięstwa Alcaraza w premierowej odsłonie. W pierwszych gemach było z jego strony sporo niedokładności i błędów. W szóstym gemie "Carlitos" sprezentował rywalowi trzy break pointy, a przy pierwszym "Nole" posłał świetny forhend po linii i wyszedł na 4:2.
Utrata serwisu zmobilizowała Hiszpana do lepszej gry i natychmiastowego odrobienia straty. Gdy Alcaraz poprawił się na returnie, Djoković szybko znalazł się pod presją. Już w siódmym gemie Hiszpan zdobył przełamanie powrotne, a po zmianie stron było już po 4. Na korcie nastąpił wyraźny zwrot akcji. To nie zapowiadało niczego dobrego dla 23-krotnego mistrza wielkoszlemowego.
ZOBACZ WIDEO: Zaskoczył żonę podczas tańca. Tak zareagowała
A Djoković wyraźnie cierpiał na korcie. Nie wiadomo, czy był to efekt bardzo upalnego popołudnia, czy doskwierał mu jakiś inny problem. Co jakiś czas kierował swój wzrok w stronę swojego sztabu. W pewnym momencie nawet krzyknął. Goran Ivanisević nie miał tej niedzieli dobrego nastroju, ale starał się zmobilizować swojego podopiecznego i wierzył w jego wygraną.
Szala zwycięstwa w pierwszym secie przechyliła się na korzyść Alcaraza. Przy stanie po 5 najlepszy obecnie tenisista świata świetnie popracował na returnie. Djoković odparł pierwszego break pointa wolejem przy siatce, a przy drugim zaserwował asa. Po chwili musiał bronić trzeciego, lecz tym razem zepsuł forhend. Hiszpan wywalczył kluczowe przełamanie i już nie czekał z zakończeniem seta. Po zmianie stron wykorzystał pierwszą okazję, posyłając kapitalny bekhend po linii.
Przerwa medyczna dla Djokovicia
Po zakończeniu seta Djoković udał się do szatni, aby trochę się odświeżyć. Wydawało się, że przerwa od słońca podziałała na niego korzystnie, ale trzeci gem pokazał, że tak nie jest. Tenisista z Belgradu popełnił trzy z rzędu podwójne błędy i sprezentował rywalowi break pointy. Po chwili doszło do wymiany, w wyniku której Serb zepsuł bekhend i stracił serwis na 1:2.
Podczas zmiany stron Serb poprosił o interwencję medyczną. Lekarz podał mu medykamenty i wielki mistrz mógł kontynuować grę. Z czasem leki musiały zadziałać, ponieważ w ważnym momencie Djoković przestał mylić się, a problemy miał za to jego przeciwnik.
Alcaraz był zaledwie dwa gemy od zwycięstwa. Prowadził 4:2 i wówczas zaczęły się schody. Ósmego gema zagrał fatalnie, popełniając proste błędy i prezentując przeciwnikowi przełamanie. Serb wyraźnie się pobudził, a sytuacja na korcie zaczęła się odwracać. Teraz to Hiszpan był pod presją i musiał gonić wynik. W 10. gemie był dwie piłki od porażki w secie, ale zachował spokój.
Ostatecznie losy drugiej partii rozstrzygnęły się w tie-breaku. Djoković prowadził w tej rozgrywce już 3-1, ale trzy kolejne punkty zdobył Alcaraz i to on objął prowadzenie po zmianie stron. Teraz obaj grali uważnie przy własnym podaniu. Gdy Hiszpan wypracował pierwszą piłkę meczową, Serb natychmiast posłał znakomity forhend po linii i było po 6.
Decydujące punkty w tej partii panowie rozegrali po drugiej zmianie stron. Teraz to Djoković miał okazję na skończenie seta, ale wpakował bekhend w siatkę (7-7). Po chwili wicelider rankingu ATP uzyskał drugą szansę, tym razem przy własnym serwisie. Przy drugiej piłce setowej doszło do bardzo długiej wymiany, której Hiszpan nie wytrzymał. Serb skompletował wielki powrót, a kwestię tytułu panowie musieli rozstrzygnąć w trzeciej partii.
Nie skreślaj wielkiego mistrza!
Początek decydującego seta był nerwowy z obu stron. Alcaraz wygrał serwis ze stanu 0-30, Djoković utrzymał podanie do 40. Z czasem jednak było widać, że to odrodzony Serb prezentuje się lepiej na korcie. "Nole" znacznie zredukował liczbę niewymuszonych błędów, świetnie radził sobie na returnie. Teraz to Hiszpan był w dołku i pod ogromną presją.
W piątym gemie Alcaraz zdołał utrzymać nerwy na wodzy. Obronił dwa break pointy i wyszedł na 3:2. Po zmianie stron znów był w opałach, ale tym razem skapitulował. Djoković wyszarpał ważne przełamanie i po raz pierwszy od premierowej odsłony prowadził w meczu. Natychmiast podwyższył na 5:3 i już w dziewiątym gemie miał piłki mistrzowskie.
Alcaraz nie poddał się bez walki. W niewiarygodny sposób obronił dwa meczbole, popisując się najpierw skuteczną akcją przy siatce, a następnie kapitalnym forhendem po linii. Hiszpan utrzymał podanie, ale musiał wywalczyć przełamanie, aby pozostać w grze. Przy serwisie Djokovicia działy się cuda. Przy trzecim meczbolu Serb popełnił podwójny błąd, przy czwartym "Carltos" zagrał świetny forhend. Po chwili Hiszpan miał break pointa, a "Nole" w swoim stylu... zepsuł smecz!
Przełamanie powrotne. 5:5 w trzecim secie i gramy dalej! Walka rozgorzała na nowo ku uciesze szczęśliwej publiczności. W 11. gemie Djoković miał cztery break pointy, lecz nie wykorzystał żadnego z nich. Po asie serwisowym Alcaraz wrócił na prowadzenie i to Serb był pod presją. Poradził sobie jednak z nią znakomicie, bez problemu utrzymując podanie.
Taki pojedynek po prostu musiał się zakończyć w tie-breaku trzeciego seta. Rozgrywkę tę Alcaraz otworzył podwójnym błędem. Następnie Djoković wygrał morderczą wymianę i posłał skuteczny serwis (3-0). Hiszpan szybko skasował przewagę i po świetnym woleju doprowadził do remisu po 3. Emocje sięgnęły zenitu po zmianie stron. Przy stanie po 4 Serb wygrał ważną akcję, a następnie posłał świetne podanie. Teraz miał piątą piłkę mistrzowską i skutecznym serwisem zakończył spotkanie!
Padł rekord!
Po trzech godzinach i 49 minutach Djoković wygrał najdłuższy mecz w historii turnieju w Cincinnati. W niedzielę obaj finaliści rozegrali 261 punktów, z których 133 zdobył Serb. Ponadto skończył on 19 piłek i miał 46 niewymuszonych błędów. Alcaraz zanotował 42 wygrywające uderzenia i 50 pomyłek. Po ciężkiej batalii rozpłakał się na korcie.
Djoković obronił piłkę mistrzowską w drugim secie i po raz trzeci w karierze triumfował w Cincinnati. Wcześniej był tutaj najlepszy w 2018 i 2020 roku. Serb wywalczył 95. trofeum w głównym cyklu, dzięki czemu zdystansował Ivana Lendla na trzecim miejscu w Erze Open. Powiększył również do 39 kolekcję tytułów rangi ATP Masters 1000, w czym jest absolutnym rekordzistą.
W niedzielę rozegrano również finał gry podwójnej. Po pierwszy w karierze po tytuł rangi ATP Masters 1000 sięgnęli Maximo Gonzalez i Andres Molteni, którzy pokonali duet Jamie Murray i Michael Venus 3:6, 6:1, 11-9. Zarówno w półfinale, jak i w finale (z parą Ivan Dodig i Austin Krajicek) obronili piłki meczowe. Zostali tym samym pierwszymi przedstawicielami Ameryki Południowej, którzy w Erze Open triumfowali w Cincinnati. Co ciekawe, Argentyńczycy mają w tym roku w finałach zawodów głównego cyklu perfekcyjny bilans 5-0. 40-letni Gonzalez ma w sumie na koncie 17 deblowych tytułów w tourze. 35-letni Molteni wygrał ich 16.
Western & Southern Open, Cincinnati (USA)
ATP Masters 1000, kort twardy, pula nagród 6,600 mln dolarów
niedziela, 20 sierpnia
finał gry pojedynczej:
Novak Djoković (Serbia, 2) - Carlos Alcaraz (Hiszpania, 1) 5:7, 7:6(7), 7:6(4)
finał gry podwójnej:
Maximo Gonzalez (Argentyna) / Andres Molteni (Argentyna) - Jamie Murray (Wielka Brytania) / Michael Venus (Nowa Zelandia) 3:6, 6:1, 11-9
Czytaj także:
Co tu się wydarzyło?! Hurkacz zmarnował wielką szansę
Niesamowita dramaturgia w półfinale Świątek