Po raz pierwszy w historii Iga Świątek i Magda Linette stanęły po dwóch stronach siatki w turnieju WTA. - Spodziewałem się trochę bardziej zaciętego meczu - mówił nam Adam Romer, redaktor naczelny "Tenisklubu".
Raszynianka ostatecznie wygrała 6:1, 6:1, nie dając większych szans starszej rodaczce. - Nie chcę używać słowa deklasacja, bo to trochę za mocno powiedziane. To wynika ze stylu gry obu zawodniczek. Wiadome było, że Iga będzie miała przewagę, bo lubi grać ofensywnie, kreować wydarzenia na korcie. Natomiast Magda to tenisistka, która lubi się bronić. Wydawało mi się, że ten mecz będzie odbywał się w takiej konwencji, która będzie odpowiadała obu zawodniczkom - tłumaczył dziennikarz.
- Okazało się, że Iga była w stanie narzucić takie tempo gry, że Magda nie była w stanie się jej przeciwstawić. To tylko pokazuje, że forma Igi rośnie. To jest odpowiedź tym wszystkim, którzy ją ostatnio krytykowali po występie w Tokio - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przyjrzyj się dokładnie. Skradła show w centrum miasta
Linette zdołała zdobyć zaledwie dwa gemy w całym spotkaniu, ale kiedy serwowała jej rywalka, to nie doprowadziła nawet do równowagi. - Takie gemy kompletnie nie mają znaczenia. Nie mają wpływu na wydarzenia w trakcie meczu. Myślałem, że Magda będzie miała więcej argumentów w pojedynku z Igą. Trochę się jednak nie załapała na mecz - przyznał.
Świątek po US Open zagrała w Tokio, gdzie przegrała w ćwierćfinale z Weroniką Kudermietową, późniejszą triumfatorką imprezy. W Pekinie wydaje się, że gra już nieco lepiej.
Czy to oznacza, że krytyka formy Świątek była bezpodstawna? - Trzeba brać kilka rzeczy pod uwagę. Po pierwsze, w tenisie nie da się utrzymać wysokiej formy przez cały sezon i to pokazują wszystkie zawodniczki, zawodnicy w światowej czołówce, że na przestrzeni tych dziesięciu, a nawet więcej miesięcy są wahania formy i to jest normalne. A po drugie, z tego co wiemy, Iga w tym okresie między US Open a startem w Tokio odbyła mini okres przygotowawczy i ciężki trening. Myślę, że to jej weszło trochę w nogi i to było widać w Tokio. Ale widać też już, że to za nią i z każdym meczem gra coraz lepiej - wyjaśnił Romer.
Teraz Świątek czeka na swoją ćwierćfinałową przeciwniczkę. Będzie nią Caroline Garcia lub Anhelina Kalinina. Ich spotkanie odbędzie się w czwartek, a Polka będzie miała dzień przerwy od rywalizacji.
Nasz ekspert przestrzega jednak przed hurraoptymizmem. - To, że gra coraz lepiej oczywiście predestynuje ją do dobrego wyniku w Pekinie, ale pamiętajmy, że jest kilka zawodniczek, które grają dobrze. Sakkari złapała formę, Sabalenka, która jest najwyraźniej uskrzydlona prowadzeniem w rankingu i naprawdę gra dobrze. Spokojnie, jak Iga nie wygra tego turnieju, to nic strasznego się nie stanie. Myślę, że jej celem na koniec sezonu jest dobry występ w Cancun - zakończył.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty
Przeczytaj także:
Dawid Góra: Historyczny mecz bez historii [OPINIA]
Lawina komentarzy po meczu Igi Świątek z Magdą Linette