Legenda nie ma wątpliwości. To dlatego Hurkacz odpadł z turnieju w Tokio

- Sformułowałem niedawno wydawałoby się zupełnie szaleńczą teorię, że Polacy zdobędą na chińskich kortach dublet. Choć takie rokowania zakrawały na herezję, ostatecznie okazały się trafne - mówi legendarny tenisista, Wojciech Fibak.

Bogumił Burczyk
Bogumił Burczyk
Hubert Hurkacz WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz
Polscy kibice tenisa mają w ostatnim czasie wiele powodów do radości. Turniej w Pekinie padł łupem Igi Świątek, a tydzień później zmagania w Szanghaju wygrał Hubert Hurkacz.

Do niedawna nic nie zwiastowało takiej poprawy gry wrocławianina, który zaprezentował się słabo w US Open. - Ciekawostką jest, że gdy Iga zwyciężyła w Pekinie, spojrzałem na drabinkę szanghajskiego turnieju mężczyzn i zorientowałem się, że Hubert ma dużą szansę na awans do finału. Wówczas nie miałem zbyt wielu powodów, by tak przypuszczać, bowiem jego forma i ostatnio osiągane wyniki nie były zadowalające. Niemniej patrząc na układ losowania, miałem przeczucie, że wielu graczy polegnie, a nasz tenisista nie będzie miał aż tak trudnej drogi do samego finału - mówi Wojciech Fibak w rozmowie z WP SportoweFakty.

- Podzieliłem się tą myślą z dwoma redaktorami, którzy akurat wtedy się ze mną kontaktowali. Przekazałem im moją, wydawałoby się zupełnie szaleńczą teorię, że Polacy zdobędą na chińskich kortach dublet. Zwykle jestem wielkim optymistą w kwestii występów Huberta i Igi, w przypadku której moje prognozy sprawdzają się częściej. Tym razem postanowiłem podzielić się swoimi przewidywaniami w mediach, choć zazwyczaj tego nie robię. Choć takie rokowania zakrawały o herezję, ostatecznie okazały się trafne - dodaje.

Wielki finał pomiędzy Hurkaczem a Rublowem

W finale Hurkacz pokonał Rublowa, choć dwukrotnie w tie-breaku musiał odrabiać stratę trzech punktów. - Finał stał na kosmicznym poziomie, szczególnie w drugim i trzecim secie. To był najlepszy mecz Rublowa na kortach twardych pod zamkniętym dachem. Nigdy nie widziałem, żeby grał z taką regularnością z głębi kortu zarówno ze strony backhandowej, jak i forhandowej. Przypominał największych tenisistów ostatnich generacji, począwszy od Connorsa, przez Borga, Agassiego, Hewitta, kończąc na Murrayu i Djokoviciu. Jego styl był podobny do gry tego właśnie grona - podkreśla Fibak.

- Rublow zachwycał i właściwie zasłużył na to, aby zostać zwycięzcą tego turnieju. Hubert natomiast zaimponował mi wyjątkową regularnością ze strony forhandowej, czego dotąd brakowało mu w tym sezonie. I jak zawsze, wytrzymałością fizyczną, wyśmienitym serwisem, returnem, backhandem i znakomitym poruszaniem się po korcie - kontynuuje legendarny tenisista.

Nie tylko z tego powodu Hurkacz okazał się najlepszy w Chinach. - Tym razem forhand Huberta narodził się w warunkach halowych i rozwijał na przekroju całego turnieju, aż osiągnął apogeum właśnie w finale. Polak popełnił w nim bardzo mało błędów. Rublow prowadził w tie-breaku ostatniego seta już 3:0, a chwilę później 5:2 i wydawało się, że wrocławianin już jest bez szans, ale okazało się, że na finiszu jest mocniejszy mentalnie od Rublowa i zwyciężył w prawdziwie hitchcockowskim scenariuszu - zauważa 15-krotny zwycięzca zawodów rangi ATP w grze pojedynczej.

- Na trybunach nie zabrakło wielkich osobistości, takich jak na przykład Roger Federer. Hubert zdobył aż tysiąc punktów rankingowych i potężną nagrodę finansową. Oczywiście serdecznie pogratulowałem Hubertowi i wyraziłem moje wyrazy podziwu. To jego trzecie największe osiągniecie po półfinale Wimbledonu i zwycięstwie w ATP Miami 1000 - kontynuuje czterokrotny ćwierćfinalista turniejów wielkoszlemowych w singlu.

Zgarnie dublet?

Fibak nie kryje, że koresponduje z Hurkaczem przy okazji ważniejszych spotkań. -- Teraz nie było inaczej. Dopiero przed finałem z Rublowem wyjawiłem mu, że już tydzień wcześniej udało mi się przewidzieć, iż wystąpi w finale i wtedy też uważałem go za faworyta, co zresztą również powiedziałem publicznie. Wcześniej tego nie uczyniłem, żeby nie zapeszać - mówi triumfator deblowego Australian Open z 1978 roku.

Legenda nie wykluczała, że Hurkacz podtrzyma zwycięską passę i zaskoczy w Tokio. Mimo przedwczesnego odpadnięcia z turnieju, polski zawodnik cały czas pozostaje w grze o awans na listopadowy turniej ATP Finals w Turynie.

- Nawierzchnia w Tokio jest podobna do tej w Szanghaju, co trochę ułatwiło Hubertowi proces aklimatyzacji, a utrudnił go fakt, że turniej odbywa się w pół halowych warunkach przy słońcu i wietrze. Wierzę natomiast w jego pozytywny występ w prawdziwie halowych warunkach w Bazylei i Paryżu. Sukcesy tam odniesione będą przepustką do Turynu, czego serdecznie Hubertowi życzę - powiedział Wojciech Fibak.

- Bardzo często zwycięzcą turnieju, w następnym tygodniu jest eliminowany w pierwszej lub drugiej rundzie. Obawiałem się o aklimatyzację Huberta. Nawierzchnia okazała się podobna, warunki atmosferyczne nie. Współczuję mu, że miał tak mało czasu na regenerację i dostosowanie się do realiów turnieju w Tokio, jednak takie są uroki profesjonalnego tenisa - podsumował.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarskie umiejętności Sabalenki

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Długa przerwa przed WTA Finals działa na korzyść Świątek? "Półfinał powinien być sprawą naturalną"
Dlatego Świątek poprawiła swoją grę? "To ewenement"

Czy Hubert Hurkacz zagra w ATP Finals w Turynie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×