W ostatnich dniach Australian Open zakończył się dla Igi Świątek oraz Magdaleny Fręch. W grze jednak pozostał Hubert Hurkacz, który w IV rundzie turnieju wielkoszlemowego bronił honoru Polaków. Nasz rodak tym razem zmierzył się z Arthurem Cazaux.
Już przed spotkaniem było pewne, że Francuz to groźny rywal, który może pokusić się o niespodziankę. Hurkacz szybko przekonał się o tym na korcie, bo 21-latek wysoko zawiesił poprzeczkę i nie odpuszczał żadnej piłki.
Potwierdza to jedna z akcji na początku drugiego seta. Hubert po kilku wymianach zdecydował się na skrót. Cazaux wprawdzie dobiegł do piłki i ją odbił, ale został skarcony lobem. Francuski tenisista jednak nie poddał się i popisał się efektownym "tweenerem", czyli odbiciem między nogami, będąc tyłem do siatki.
Po chwili błąd popełnił nasz rodak. Hurkacz źle skontrował, czym wystawił się na utratę punktów, co rywal skrzętnie wykorzystał. Akcja wywołała euforię na trybunach, a Cazaux był oklaskiwany także przez polskich fanów.
23 minuty i koniec. Pogromczyni Świątek w ćwierćfinale >>
Brazylijczyk postawił trudne warunki. Kolejne trzy sety Polaka w Australian Open >>
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał. Bramka "stadiony świata"