Piłkarskie mistrzostwa świata z 1986 roku są wspominane przede wszystkim ze względu na Diego Maradonę. "Boski Diego" niemal w pojedynkę doprowadził swoją reprezentację do tytułu. Do historii przeszedł zwłaszcza jego występ w ćwierćfinale przeciw drużynie Anglii (2:1), kiedy strzelił dwie legendarne bramki - jedną po solowej akcji przez pół boiska, a drugą... ręką.
Gol, który dał wieczną chwałę
Ale bohaterem, który ostatecznie wprawił w euforię cały kraj, był kto inny. W finałowym meczu Argentyny z Niemcami do 83. minuty utrzymywał się remis 2:2. Wówczas Maradona zagrał podanie w pole karne, a bramkę - jak się okazało - zwycięską strzelił Jorge Burruchaga. Tym sposobem Albicelestes zdobyli drugie mistrzostwo świata w dziejach.
Po 38 latach od tamtych wydarzeń o nazwisku Burruchaga znów jest głośno w świecie sportu. Ale tym razem nie w kontekście piłki nożnej, lecz tenisa. Wszystko za sprawą syna Jorge, Romana Andresa, który odniósł pierwsze w karierze zwycięstwo na poziomie ATP Tour, w I rundzie turnieju w Cordobie pokonując 6:1, 4:6, 6:4 Diego Schwartzmana.
ZOBACZ WIDEO: Rywal Hurkacza weźmie ślub. Ukochana powiedziała "tak"
- Jestem bardzo szczęśliwy. Dedykuję to zwycięstwo mojej rodzinie. To był trudny mecz. W końcówce byłem zdenerwowany, ale cieszę się, że zdołałem wygrać - powiedział 22-latek dla "La Nacion", podkreślając przy tym, iż jest dumny, że mógł celebrować sukces wraz ze słynnym ojcem. - Mój tata przyszedł tutaj. Chciał mnie wspierać.
Jest dumny z ojca, ale wybrał tenis
Dlaczego Burruchaga junior nie poszedł w ślady ojca, a wybrał tenis? Jako dziecko trenował w młodzieżowych drużynach słynnego klubu River Plate, ale ostatecznie postawił na inną dyscyplinę. - Grałem w piłkę nożną, ale mój ojciec powiedział mi, że powinienem wybrać to, czego chcę. On też lubi tenis - wyjawił. Słowa syna potwierdza Jorge: - Kiedy byłem piłkarzem Nantes, wszyscy grali tam w tenisa, a ja nawet nie potrafiłem trzymać rakiety. Wciągnął mnie w to mój nauczyciel francuskiego.
Roman przyszedł na świat 16 lat po wydarzeniu, które dało wieczną chwałę jego ojcu. Nie mógł być więc naocznym świadkiem tej chwili. Ale przyznał, że wielokrotnie oglądał wideo z legendarną bramką. - Jestem dumny z mojego taty. Ze względu na jego niesamowitą karierę i bramkę, którą strzelił w finale mundialu, ale przede wszystkim za to, jakim jest człowiekiem. Jest dla mnie inspiracją, zarówno w sporcie, jak i w życiu - mówił z rozmowie z portalem claytenis.com.
Młodszemu z rodu Burruchagów oczywiście bardzo daleko do statusu, jakim cieszy się jego ojciec. 22-latek aktualnie zajmuje 170. miejsce w rankingu ATP, najwyższe w karierze. Triumfy świecił dotychczas jedynie na poziomie ITF Futures, gdzie zdobył trzy tytuły, w tym dwa w Polsce (w sierpniu 2021 roku w Gdyni i w Poznaniu).
Stres większy niż podczas finału mundialu
Ale, co ciekawe, podobnie jak ojciec, pierwszy sukces, po którym zaczęło się o nim głośniej mówić, odniósł w Cordobie. Dla Romana było to wspomniane zwycięstwo ze Schwartzmanem, a Jorge właśnie w tym mieście strzelił debiutanckiego gola w pierwszej lidze argentyńskiej - w 1982 roku.
W II rundzie turnieju Cordoba Open Roman zmierzy się z rozstawionym z numerem siódmym Yannickiem Hanfmannem. Znów nie wyjdzie na kort jako faworyt, ale uskrzydli go wsparcie ojca, który podczas meczów syna odczuwa większy stres niż w czasie pamiętnego dnia w Mexico City sprzed 38 lat, gdy uszczęśliwił całą Argentynę.
Marcin Motyka, dziennikarz WP SportoweFakty
Awans Polski w rankingu. Kto kolejnym rywalem w Pucharze Davisa?