W czwartek ujawniono, że Iga Świątek uzyskała pozytywny wynik testu antydopingowego. W organizmie Polki wykryto śladowe ilości trimetazydyny (TMZ) - zaledwie 0,05 ng/ml (50 pg/ml). Na tenisistkę nałożono miesięczne tymczasowe zawieszenie, a wiceliderka rankingu WTA zdołała udowodnić, że substancja przedostała się do jej organizmu w wyniku zanieczyszczenia dozwolonego leku - melatoniny.
W wyniku przeprowadzonego śledztwa okazało się, że substancja znajdowała się w leku z melatoniną przyjmowanym przez Świątek pod nadzorem lekarza. Zanieczyszczenie miało miejsce na etapie produkcji.
Producentem leku było Przedsiębiorstwo Farmaceutyczne LEK-AM Sp. z o.o., które opublikowało oświadczenie, odnosząc się do sprawy ze Światek (jego pełną treść prezentujemy TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje
Świątek ostatecznie została oczyszczona z zarzutów. Pojawiają się jednak pytania, czy to oznacza koniec sprawy. Dziennikarz "Super Expressu" Michał Chojecki ustalił, czy Świątek lub jej team złożą pozew wobec producenta skażonego leku.
"Całe 2,5-miesięczne postępowanie było dla Igi i jej zespołu ogromnym stresem i wymagało sprawnego poruszania się w skomplikowanym systemie i procedurach, aby potwierdzić niewinność Igi. Gdy jest to już za nami, Iga chce teraz przede wszystkim wrócić do równowagi, odpocząć, przepracować fizycznie i psychicznie skutki długotrwałego stresu" - brzmi odpowiedź.
Oznacza to zatem zakończenie sprawy, a Świątek w najbliższych tygodniach będzie przygotowywać się do kolejnego wymagającego sezonu.