US Open: Murray w finale po czterech latach przerwy

Andy Murray pokonał po trwającym prawie cztery godziny pojedynku Tomáša Berdycha i awansował do finału wielkoszlemowego US Open. Szkot wygrał 5:7, 6:2, 6:1, 7:6(7).

Półfinałowy pojedynek między Andym Murray'em i Tomášem Berdychem rozpoczął się z ponad godzinnym opóźnieniem. Organizatorzy, świadomi niekorzystnych prognoz meteorologicznych, już wcześniej zadecydowali, że sesja półfinałów mężczyzn rozpocznie się o 11 czasu lokalnego, by zdążyć przed nadchodzącą ulewą. Na nic się to nie zdało, bowiem deszcz nad Flushing Meadows padał już rano. Pogoda była jednak łaskawa i tenisiści wyszli na kort chwilę po 12.

Brak deszczu nie oznaczał, że warunki gry były dobre. Niezwykle silne podmuchy wiatru utrudniały zawodnikom rozgrywkę, a szczególnie Czechowi, który lubi uderzać mocno i płasko.

Tenisiści wymienili się breakami w początkowej fazie pierwszego seta. Do kuriozalnej sytuacji doszło w gemie czwartym, kiedy po zagranym dropszocie Szkotowi... spadła czapka. Sędzia stołkowy nieprawidłowo przyznał w pierwszej chwili punkt Murray'owi (uznając, że Czech i tak by do piłki nie dobiegł), ale po chwili dyskusji podjęto decyzję zgodną z przepisami i punkt powtórzono. W trwającej 77 minut partii otwarcia głównym bohaterem był wiatr, z którym tenisiści słabo sobie radzili. Obaj popełniali błędy, ale w kluczowym momencie opłaciło się ryzyko, które podjął Berdych. Agresywnie grający w gemie dwunastym (prowadził 6:5), wywalczył sobie dwie piłki setowe, wykorzystując drugą po doskonałym returnie, kończąc w kolejnym uderzeniu łatwą piłkę.

W setach drugim i trzecim Szkot jednak zdecydowanie podkręcił obroty. Agresywniejszy i lepiej radzący sobie z wiatrem, Murray nękał często chodzącego do siatki (łącznie 66 razy w całym meczu), coraz bardziej zniechęconego Berdycha minięciami i wrzutkami, samemu przyspieszając i grając agresywniej z krótszych piłek rywala. Sety drugi i trzeci, wygrane przez Szkota kolejno 6:2, i 6:1 łącznie trwały zaledwie sześć minut dłużej niż set pierwszy.

Gdy w czwartej odsłonie Murray szybko wyszedł na powadzenie 3:0, mogło się wydawać, że jest już po meczu. Finalista turnieju z roku 2008 zmarnował jednak trzy szanse na przełamanie w gemie czwartym, w tym zepsuł proste minięcie przy stanie 15-40, a w gemie kolejnym sam oddał serwis, pozwalając Czechowi wrócić do meczu. Obaj zawodnicy starannie utrzymali własne podania do końca seta i o losach partii decydował tie break. W nim doskonale wystartował Berdych, który kończącym returnem wypracował sobie mini breaka, a w dalszej fazie prowadził już 5-2. W tym momencie Murray wygrał dwa punkty przy swoim podaniu, a psując forhend przy własnym podaniu czeski tenisista roztrwonił całą przewagę. Dobry serwis dał Czechowi setbola, ale Murray pewnie go obronił, a przy 7-6 miał pierwszą piłkę meczową, którą Berdych obronił asem. Zepsuty forhend w punkcie kolejnym dał Szkotowi drugą szansę, którą tym razem zamienił w zwycięstwo.

- Może należy wprowadzić jakieś przepisy odnośnie warunków na korcie, takiego strasznego wiatru - narzekał po meczu Berdych, który w podobnych okolicznościach przegrał w bieżącym spotkanie w półfinale turnieju w Monte Carlo z Novakiem Djokoviciem.

Szkot wystąpi w drugim wielkoszlemowym finale w sezonie (w lipcu przegrał pojedynek o tytuł na kortach Wimbledonu z Rogerem Federerem) i piątym w karierze. Murray po raz pierwszy w karierze osiągnął dwa finały wielkoszlemowe w jednym sezonie.

Dzięki zwycięstwu w półfinale, Murray w najbliższym notowaniu rankingu ATP awansuje na trzecią pozycję, wyprzedzając Rafaela Nadala.

Przechodzące przez Nowy Jork tornado uniemożliwiło rozegranie drugiego półfinału. Pojedynek Novaka Djokovicia i Davida Ferrera przerwano w pierwszym secie i natychmiast podjęto decyzję, że mecz zostanie dokończony w niedzielę. Hiszpan prowadzi 5:2 z przewagą podwójnego przełamania.

Program i wyniki turnieju mężczyzn

Źródło artykułu: