AO: Tsonga o krok od sensacji, Federer przetrwał pięciosetową batalię

Roger Federer nie rozegrał wielkich zawodów, lecz jak na wielkiego mistrza przystało, przetrwał kryzys i pokonał Jo-Wilfrieda Tsongę 7:6(4), 4:6, 7:6(4), 3:6, 6:3 po niezwykle zaciętym meczu.

Marcin Motyka
Marcin Motyka

Jo-Wilfried Tsonga od zawsze był trudnym rywalem dla Rogera Federera. W przeszłości Francuz odniósł kilka znaczących triumfów nad szwajcarskim tenisistą z ćwierćfinałem Wimbledonu na czele. Niewiele brakowało, by historia z Londynu się powtórzyła - Tsonga był bardzo bliski wykorzystania słabej dyspozycji Szwajcara, lecz z niej skorzystał i to Federer schodził z kortu jako zwycięzca, po ponad 3,5 godzinie wygrywając 7:6(4), 4:6, 7:6(4), 3:6, 6:3. Dla tenisisty z Bazylei to dziesiąty półfinał Australian Open z rzędu.

Francuz bardzo niemrawo wszedł w mecz, dając sobie odebrać podanie już przy pierwszej nadarzającej się okazji. W szóstym gemie przy break poincie Federer  wpakował w forhend w siatkę, tracąc serwis po raz pierwszym w całym turnieju. Mimo szansy w gemie dziewiątym, Szwajcarowi nie udało się po raz drugi przełamać przeciwnika, po chwili jasne stało się, iż o losach partii otwarcia będzie decydować rozgrywka tiebreakowa. Szwajcarski Maestro świetnie rozpoczął decydującą rozgrywkę, obejmując prowadzenie 3-0. Po asie, który zachaczył linię dosłownie o milimetr zrobiło się 5-2 dla turniejowej "dwójki". Pięknym forhendowym drajwem Federer wyszedł na 6-4, a seta zakończył w kolejnej wymianie.

Druga odsłona należała do francuskiego tenisisty. Tsonga wykorzystał słabszą postawę rywala, który grał bardzo niepewnie, popełniał dużą ilość niewymuszonych błędów, a dodatkowo nie najlepiej serwował. Do jedynego przełamania w tej partii doszło w siódmym gemie.

W początkowej fazie III seta obaj gracze nawzajem stracili własne podanie. To nie był dobry fragment meczu, zarówno jeden jak i drugi szukali odpowiedniego rytmu swojej gry, rozgrywka była szarpana, dominowały błędy, a liczący na wielkie widowisko fani tenisa mogli się poczuć rozczarowani. O wyniku w tej partii - tak jak w pierwszej odsłonie - decydować musiała tiebreakowa dogrywka, która okazała się być niezwykle wyrównaną. O zwycięstwie Federera zadecydowała niezbyt roztropna postawa Tsongi. W dziesiątym punkcie doszło do wymiany w której 27-latek z Metz zdecydował się na agresywne uderzenie z forhendu, odsłaniając przy tym całą swoją stronę bekhendową, Szwajcar to wykorzystał zagrywając piękny bekhend po linii dający mu dwie dwie piłki setowe. Przy pierwszej z nich Tsonga zaatakował przy siatce, lecz popsuł woleja i set powędrował na konto Rogera Federera.

W partii numer cztery sytuacja na korcie nie zmieniła się. Obaj tenisiści wciąż nie umieli zaprezentować swojej najlepszej gry, cudowne akcje przeplatając dziecinnymi błędami. Kibice przecierali oczy ze zdumienia patrząc na nieporadność serwisową obydwu aktorów tego widowiska. Na dziesięć rozegranych gemów w tej odsłonie, aż pięć przyniosło przełamanie. O jeden więcej break przypadł francuskiemu zawodnikowi i to on wygrał tego seta, doprowadzając do piątej, decydującej partii.

Piąty set rozpoczął się po myśli faworyta. 17-krotny mistrz wielkoszlemowy zanotował breaka już w trzecim gemie, a w kolejnym poprawił wynik 4:1. Tsonga musiał odrabiać straty, ale Federer nie miał zamiaru mu w tym pomagać, z łatwością utrzymując podanie. W ósmym gemie Francuz stanął pod ścianą, przegrywał przy własnym serwisie 15-40, co oznaczało dwie piłki meczowe dla bazylejczyka. Tsonga w świetnym stylu obronił te meczbole, ale po chwili znów musiał wspiąć się na wyżyny, oddalając trzeciego meczbola cudowną akcją przy siatce. Po uderzonym w siatkę slajsie bekhendowym podopieczny Rogera Rasheeda po raz czwarty znalazł się o punkt od odpadnięcia z imprezy, ale tym razem pomógł Federer pakując bekhend w siatkę. Ostatecznie Francuz wybronił się w tym gemie wygrywając go, aczkolwiek w kolejnym były lider rankingu ATP nie zmarnował swojej szansy, popisując się przy piątej już piłce meczowej efektownym smeczem.

- Cały mecz był bardzo ciężki, sety były bardzo wyrównane i mogły się różnie potoczyć. Z nim się zawsze trudno gra, ciągle jest niebezpieczny. Jestem szczęśliwy, że wygrałem - powiedział Szwajcar.

- Wiedziałem, że gra agresywnie, bardzo dobrze serwuje i gra przy siatce, dziś też tak robił, a dodatkowo od naszego poprzedniego spotkania poprawił return - pochwalił swego przeciwnika.

Kolejnym przeciwnikiem 32-latka z Bazylei będzie Andy Murray - Z Murrayem czeka mnie trudne zadanie. Ma za sobą świetny sezon, wygrał Igrzyska Olimpijskie i US Open. Jest fajnym facetem i świetnym zawodnikiem, ale zrobię wszystko, by w piątek zejść z kortu jako zwycięzca - zadeklarował pięciokrotny finalista tej imprezy.

Program i wyniki turnieju mężczyzn

Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×